wtorek, 16 sierpnia 2016

Witaj, stary przyjacielu. (BTS)

Mała dziewczynka bawiła się na placu zabaw. Dzisiaj po raz kolejny miała spotkać się ze swoim przyjacielem. Słońce delikatnie chowało się za horyzont, dając pomarańczowy błysk światła. Wiatr starannie wprawiał w ruch króciutkie włosy dziewczynki. Kosmyki łaskotały ją w sam czubek nosa. Czekała, sama dokładnie nie wiedziała ile. Mino wszystko wiedziała, że się zjawi. Ufała mu. Blask pomarańczy powoli zmieniał się w szept szarości. Mała dziewczynka posmutniała. Zrozumiała, że dzisiaj nie ujrzy swojego przyjaciela. Pomimo tego, że nie raz się kłócili, drażnili się ze sobą, mogli na sobie polegać. Westchnęła zawiedziona. Szła w stronę domu. Wzrokiem obserwowała otoczenie. Obok mostu dostrzegła to charakterystyczne drzewo. Drzewo białego bzu. Teraz nie miało na sobie tych pięknych kwiatów, jednak nadal pozostawało piękne i majestatyczne. Przyjrzała się dokładnie, ujrzała chłopca który wpatrywał się uważnie w drzewo. To był on. Dlaczego jest tutaj? Akurat teraz? Mino kłębiących się pytań w jej małej główce, uśmiech sam pojawił się na jej buźce i pobiegła w jego stronę. Gdy go ujrzała zauważyła jego wyraz twarzy. Emanowała smutkiem i przygnębieniem. Ręce bezwładnie spuszczone wzdłuż ciała. Przy pomocy resztek promyków mogła ujrzeć jego łzy. Zaraz, dlaczego on płacze?- Coś się stało? - zapytała szeptem, gdyby nie całkowicie panująca cisza, nie usłyszałby jej. Odwrócił się powoli, widać było, że chciał ukryć przed nią łzy. Mimo że mieli po sześć lat nie chciał pokazywać jej swoich łez, chciał być w jej oczach silnym chłopcem. Jednak tym razem marnie mu to wychodziło. A może tym razem, po raz pierwszy nie chciał ich ukrywać? Może chciał pozwolić im popłynąć, dając upust. Tylko czemu? Chłopczyk spojrzał na nią i wypowiedział słowa, które wstrząsnęły światem małej dziewczynki...

Obudziłam się dzisiaj wraz z dźwiękiem budzika. Kompletnie się nie wyspałam. Przez całą noc nie mogłam znaleźć odpowiedniej pozycji, która pozwalałby mi w spokoju zasnąć. Do tego, od pewnego czasu wracam wspomnieniami do historii z dzieciństwa. Napawało mnie to melancholią. Nie mam czasu na myślenie o takich bzdetach. Teraz mam dziewiętnaście lat i chodzę do jednego z lepszych liceum w mieście. Dokładnie, moja szkoła nazywa się High School of Mila. Skrótowo Mila. Poziom dosyć ciężki, ale da się wytrzymać.Jest to szkoła zajmująca się kształceniem muzyków. 
Wstałam i uszykowałam się do szkoły. Założyłam czarne jeansy i do tego bluzę we wzory azteckie, do tego dobrałam miętowe air max'y. Od rana w całym domu dało się wyczuć zapach smażonej jajecznicy. Mama uwielbiała gotować, to była jej pasja. Tata kochał czytać, dlatego zawsze siedział w kuchni i czytał gazetę albo książki. Ja nie odziedziczyłam pasji po żadnym z nich. Ja bowiem kocham muzykę. Granie na gitarze, śpiew. Kiedy chwytam struny w swoje opuszki palców czuję uniesienie. Jakbym nagle zamykała się w swoim świecie i nie liczyło się nic innego. Ale wróćmy do rzeczywistości...
- Kochanie, o której kończysz dzisiaj zajęcia? - mama spojrzała na mnie przez ramię pytając. Odtworzyłam swój plan zajęć w głowie.
- O piętnastej, a o co chodzi? - spytałam.
- Za dwa dni przyjeżdżają nasi przyjaciele musimy ich przenocować na parę dni. Potem poszukają mieszkania, ale na chwilę obecną nie będą mieli gdzie się zatrzymać.
- No dobrze, a gdzie tu moja rola? - nie wiedziałam do czego dąży.
- Musisz pomóc mi doprowadzić dom do pokoju i uszykować dwa pokoje. Dla nich i ich syna. - westchnęłam tylko. Nie mam co się sprzeciwiać, bo i tak z nią nie wygram. Przytaknęłam tylko głową. Usiadłam do stołu i jadłam jajecznicę. Kiedy już byłam gotowa, wyszłam do szkoły. Może was zaskoczę, ale lubię chodzić do szkoły. Mam tam wielu przyjaciół. Nauka wchodzi mi praktycznie od razu, więc też nie uczę się jakoś dużo. Oczywiście oprócz biologii, biologia jest inna (wyczuj ten sarkazm). Zjadłam śniadanie i wyszłam do szkoły. Dziesięć minut później przekroczyłam progi budynku. Od razu powędrowałam pod salę. Tam ujrzałam już moją przyjaciółkę Annę. Anna Wyła wysoką dziewczyną o krótkich włosach w kolorze głębokiego brązu. Jej oczy błyszczały ciepłym bursztynem. Zawsze uśmiechnięta i równie chamska. Ale kocham ją za to.
- Hej, Anna, masz może książki na matematykę, ja zapomniałam swoich. - moja wada, byłam strasznie zapominalska. Zaśmiałam się jak w jakimś kiepskim filmie, licząc na to, że moja przyjaciółka poratuje mnie. Ta tylko spojrzała na mnie, pokręciła głową, dając mi do zrozumienia, że znowu ona musi o wszystkim pamiętać.
- Mam, gdybym nie miała obie byłybyśmy w niezłym bagnie, ktoś musi utrzymywać nas na powierzchni. - odparła, ja tylko klasnęłam w ręce z radości. Weszłyśmy do sali. Matematyka minęła szybko, nauczyciel nawet nie dopatrzy się jednej książki naszej ławce. Upiekło się nam. Potem był język ojczysty, biologia i geografia, a na koniec wf. Mogłam się wyszaleć, po tylu męczących lekcjach, człowiek pragnie odreagować. Moim konikiem była piłka ręczna, ale tym razem graliśmy w siatkówkę. Nasza drużyna tym razem niestety przegrała i zanosiła zwycięzców do szatni.
Wracałam już do domu. Zanosiło się na deszcz, przyspieszyłam kroku, żeby zdążyć przed ulewą. Udało mi się. Ledwie zamknęłam drzwi na klatce a rozpadało się.
- Tamara, już jesteś. Cudownie. Tobie został do ogarnięcia tylko pokój dla ich syna. Zajmie twój stary pokój. - cudownie. Zielone ściany i dziecinne meble.
Przebrałam się i ruszyłam by zabrać się do roboty, Mieliśmy sporo pokoi, nie wiem dlaczego mama wybrała właśnie ten. Może dlatego, że miał wbudowaną łazienkę. Otworzyłam drzwi, były zamknięte na klucz. Już od paru ładnych lat tam nie zaglądałam. Tata nie chciał ruszać tego pokoju, bo twierdzi, że lubi tu przesiadywać i wspominać jak byłam mała i jeszcze się go słuchałam. Najpierw starłam kurze, potem przyszła pora na łazienkę. Wymieniłam również pościel. Otworzyłam okno, by wpadło trochę powietrza. Na koniec podłoga. Zaczęłam ją odkurzać. Rurą od odkurzacza wjechałam pod łóżko. Nagle natrafiłam na opór. Spojrzałam co to może być. Ujrzałam małe, prostokątne pudełko. Zaciekawiona wyciągnęłam je. Usiadłam na łóżku i je otworzyłam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to mój pamiętnik, który prowadziłam w wieku sześciu lat. Uśmiech sam wszedł na moje usta. Takie pamiątki to skarb. Poczytałam trochę, ale potem idąc z każdym wpisem wspomnienia do mnie wracały.

" Tego dnia bawiłam się z moim przyjacielem i było super. Kupił mi bransoletkę, dla siebie i dla mnie. Taką z rzemyka zakończoną Znakiem Yin, on ma taka samą tylko Yang. Jako jedność. Jeszcze bardziej go pokochałam."

Poczułam na swojej dłoni mokre plamy. Dlaczego ja płaczę. Bolało mnie to, że nie mogę przypomnieć sobie jego twarzy. Poczułam się dziwnie. Zajrzałam dalej do pudełka. Znalazłam tą bransoletkę. Założyłam, pasowała. Zdecydowałam, że jej nie ściągnę. Poczułam się jakoś dziwnie lekko. Zaraz po tym skończyłam sprzątać, a pudełko odłożyłam na miejsce. Reszta dnia minęła mi spokojnie. Poszłam jeszcze tylko pobiegać. Tym razem podczas biegania na nadgarstku czułam miły ciężar, jeżeli tak to można ująć.

Dzień przyjazdu gości.

Jak dla mnie kolejny dzień, aczkolwiek trochę się stresowałam, zawsze tak mam jak mam poznać kogoś nowego. Jedyny plus, że ze swoim stresem zmierzę się po południu. Mają być dopiero po trzynastej. Czyli kiedy ja będę w szkole.

- Jeżeli ich syn będzie przystojny to ja się za niego biorę. - uśmiechnęła się An. - Aczkolwiek ty masz lepszy start, bo on mieszka u ciebie. Żadnych macań, pocałunków ani nic dopóki ja go nie zobaczę. - prawiła mi wywody, od kiedy tylko jej powiedziałam, że znajomi rodziców mają do nas wpaść na parę dni. Rany An i tak była bardziej śmiała ode mnie i zawsze wiedziała jak zagadać na faceta. Nie zdziwię się jeżeli na nią poleci. Zresztą ja mam wypaczony gust. Kto mi nagle ześle Azjatę z nieba? Każdy w klasie wie, że Tamara kocha wszystko co z Azją jest związane.

Byłam już w domu, na placu stoi obce auto, domyślam się więc, że już są, Automatycznie zrobiło mi się ciężko na żołądku. Ale ze mnie panikara.
- Już jestem mamo. - powiedziałam. Weszłam pewnie do salonu. Trzeba zrobić dobre pierwsze wrażenie. Ujrzałam kobietę, gdzieś po czterdziestce. Była bardzo ładna. Musiała o siebie dbać. Mężczyzna również był w kwiecie wieku. Spoglądali na mnie z przychylnym wzrokiem. - Dzień dobry, Państwu. - kiwnęli mi głową. Dopiero potem mój wzrok przeszedł na ich syna. Dosłownie kopara mi opadła. To był Azjata! 
Pierwsze sekundy milczałam i wpatrywałam się w niego, był naprawdę bardzo przystojnym mężczyzną. On również wpatrywał się we mnie. Pierwsza wyciągnęłam rękę.
- Cześć, jestem Tamara. Miło poznać. - uśmiechnęłam się. 
- Jeon, mnie również miło.
Kiedy nasze dłonie się spotkały poczułam miły prąd przechodzący po moim ciele. To było przyjemne uczucie. 
- Tamara proszę zaprowadź naszych przyjaciół do ich pokoi, rozpakują się i potem zjemy obiad.
Tak zrobiłam, zaprowadziłam ich. Kiedy odsyłałam chłopaka do mojego starego pokoju, przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. Nie wiedziałam dlaczego, ale wiedziałam, że w ten uśmiech mogłabym wpatrywać się cały czas. Sama zeszłam na dół i pomagałam mamie w przygotowaniu obiadu. Po około dwudziestu minutach wszyscy, razem siedzieliśmy przy dużym stole. Rodzice i ich przyjaciele rozmawiali ze sobą cały czas. Nie dziwię im się, nie widzieli się szmat czasu, tylko ja jakoś nie mogę ich skojarzyć.
Zerkałam na różne punkty w salonie, by tylko jakoś załagodzić zdenerwowanie jakie się we mnie kłębiło, ukradkiem spojrzałam na chłopaka. Bardzo speszyłam się faktem, kiedy ujrzałam, że on również wpatruje się we mnie, ale nic nie mówił. Szybko zmieniłam obiekt obserwacji. Ta cisza trwała jeszcze z dobre dziesięć minut, kiedy mogłam wreszcie zniknąć w czeluściach mojego pokoju. Przebrałam się w szare luźne dresy i przylegającą czarną bluzkę na ramiączka. Było mi tak wygodnie. Położyłam się na łóżku i słuchałam muzyki.  Nie wiem ile czasu minęło, usłyszałam pukanie do drzwi. Myśląc, że to moja mama znowu czegoś ode mnie chce, otworzyłam drzwi szybkim, swobodnym ruchem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast mamy ujrzałam Jeona. Cofnęłam się o krok, jakbym poczuła, że wchodzi w moją bezpieczną strefę komfortu. 
- Mogę w czymś pomóc? - zapytałam nie wiedziałam co go tu sprowadza. W tej chwili poczułam się głupio. Chłopak przyjechał do obcego domu. a ja jako, że jest gościem u mnie, zamiast go jakoś zająć schowałam się w mojej przestrzeni. Zmieniłam nastawienie. Uśmiechnęłam się na zachętę.
- Mogę porozmawiać z tobą o okolicy, nie za wiele pamiętam, dużo się tu pozmieniało. - uśmiechnął się w moją stronę. 
- Mieszkałeś tu wcześniej? - I ja go nie pamiętam? On jakby zdziwiony moją odpowiedzią, zapytał czy może wejść. Kiwnęłam głową i gestem ręki zaprosiłam go do środka. Oboje usiedliśmy na łóżku, chociaż teraz w jego oczach widziałam smutek. Tylko przez chwilę, ale dlaczego?
- Będę uczęszczał do Mily możesz mi powiedzieć gdzie to jest? - uśmiechnęłam się.
- Ja tam chodzę, możemy iść jutro razem to cię zaprowadzę. Tylko chodzę do klasy drugiej A. - chłopak uśmiechnął się, a mi od razu zrobiło się lżej.
- Nie wiedziałem, że będziemy razem w klasie. Zajmujesz się muzyką to ekstra. Kocham śpiew, potrafi sprawić, że człowiek zostaje ogołocony ze wszystkich problemów. - Zaczął mi opowiadać jak jest u nich za granicą, wyprowadził się do Korei. Tam żył, kształcił się. Rodzice dostali propozycję od starej firmy i postanowili wrócić na stare śmieci. Rozmawialiśmy bardzo długo, nim się obejrzałam była godzina dwudziesta druga. 
- Masz śliczną bransoletkę, gdzie kupiłaś? - Zmieszałam się.
- Nie kupiłam, dostałam od ważnej osoby. Tylko nie wiem czy ta osoba ma drugą część...
- Na pewno ma. - Powiedział to z przekonaniem, ale wiem, że próbował mnie pocieszyć...

Siedziałam już w szkolnej ławce, od chwili kiedy tylko weszłam z Jeonem do szkoły widziałam dziwne spojrzenia. Owszem był przystojny, ale nie wierzę, że teraz każda leci na Azjatę. On nie zwracał na nie uwagi, albo naprawdę ich nie widział. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. 
Teraz Jeon przedstawiał się klasie, niektóre dziewczyny były wpatrzone w niego jak w obrazek. Owszem poczułam trochę goryczy. Bo wiedziałam, że moje szanse maleją w zastraszającym tempie. 
Zaraz? Jakie szanse? Czy ja chcę dać deklarację w tej wojnie, jaka może się wytworzyć? Nie, mowy nie ma. Dostałam karteczkę na ławkę od Anny. 
"Albo jesteś czarownicą, albo masz takie szczęście...serio Azjata?" Zaśmiałam się do samej siebie. Dodała mi pewności siebie. Spojrzałam na niego, a on tylko do mnie pomachał. W tej chwili, mroczne spojrzenia, niektórych dziewczyn spoczęły na mnie. Czułam się jakby na moje plecy zwalili ze sto kilogramów cegieł. Brakowało mi oddechu. Jeon usiadł po mojej lewej stronie. Każdy miał osobne ławki, więc mimo wszystko cieszyłam się, że siedzimy blisko siebie. Dzień w szkole zleciał mi niewyobrażalnie szybko.
Jeon bardzo szybko zaaklimatyzował się. Minął już tydzień, wraz z rodzicami wyprowadzili się, ale nasz kontakt się nie urwał, wręcz przeciwnie. W szkole codziennie ze sobą rozmawiamy, po szkole się spotykamy. Anna cały czas wmawia mi że podobam mu się, ale ja w to jakoś nie wierzę, traktuje mnie jak każdą inną koleżankę. Do wszystkich się uśmiecha i rozmawia. Pewnego dnia jakaś dziewczyna podeszła do niego i poprosiła o autograf. Byłam bardzo zdziwiona. Czy on jest jakiś sławny? Nie słyszałam nigdy o nim. A to naprawdę dziwne. Może moje maniactwo względem Japonii przysłoniło mi inne ciekawe kraje. 

Leżałam w łóżku i natchnęło mnie by przeczytać wpisy ze starego pamiętnika. Weszłam do mojego byłego pokoju. W progu uderzył mnie zapach Jeona. Albo miał dobre perfumy, albo specjalnie wypsikał cały pokój, żebym o nim nie zapomniała. Ech naprawdę nie musiał tego robić.
Znalazłam go. Otworzyłam go. Przeczytałam kolejny wpis.

"Drogi pamiętniku, dzisiaj przeżyłam kolejny piękny dzień razem z moim przyjacielem. A raczej wieczór. Byłam zła przez połowę dnia, mama nie chciała kupić mi wymarzonej lalki, a ja tak bardzo chciałam ją mieć...płakałam w pokoju. Usłyszałam wołanie do mojego okna. Wyszłam na mały balkonik, a tam stał mój przyjaciel. Poszliśmy razem pod nasze drzewo. Było bardzo miło, ale jeszcze bardziej miło, zrobiło mi się, kiedy zaczął grać śliczną piosenkę na gitarze. Brzmiała ona mniej więcej tak:
                                       "Remember the way you meda me feel
                                                     Such young love but
                                       Something in me knew that is was real
                                                     Frozen in my head..."             "


Znowu poczułam jak ściska się moje serce, bardzo zawiodłam się na samej sobie. Dlaczego nie mogę przypomnieć sobie jego twarzy? Jak mogłam zapomnieć o tak ważnej dla mnie osobie? Gdzie teraz możesz być? Czy jesteś szczęśliwy? I czy zapomniałeś o mnie?
Spojrzałam na moją bransoletkę, chwyciłam ją i położyłam się spać.

Sobota, poszłam pobiegać wcześnie rano. Zatrzymałam się w parku by odetchnąć. Z daleka zauważyłam Jeona, też wyszedł pobiegać, świadczył o tym jego strój sportowy. Uśmiechnęłam się, ruszyłam do biegu, przemknęłam obok niego jak strzała, Nawet się nie odwróciłam, już po sekundzie poczułam, że jest obok mnie. Uśmiechał się tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
- Znowu próbujesz mnie prześcignął Tamara? - okej próbowałam tego już chyba z siedem razy, ale jeszcze nie udało mi się z nim wygrać, był niewiarygodnie szybki. Ścigaliśmy się do końca parku, jak zwykle przegrałam. Mogłam zobaczyć jego triumfalną minę.
- Wygrałem znowu. - westchnęłam z rezygnacją i położyłam się na trawie, on uczynił to samo. Zaczęliśmy znowu rozmawiać. W pewnym momencie nasze spojrzenia spotkały się ze sobą ponownie. Rozmowa ucichła, a my trwaliśmy w tej ciszy. Miałam teraz wrażenie jakbym naprawdę znaczyła dla niego trochę więcej. Więcej od innych. Jeon oparł się na łokciu, ale nadal nie spuszczał ze mnie wzroku, pochylił się delikatnie nade mną.
Zaraz czy...czy on chce...mnie pocałować. Nasze usta dzieliły minimetry, chciałam tego tak bardzo.
W jednej chwili odskoczył ode mnie jak poparzony, zadzwonił telefon, wyrwał nas z pięknej chwili. Miałam ochotę zabić tego co wybrał sobie akurat ten moment. Spojrzałam na wyświetlacz. "Mama"
Mogłam się tego spodziewać, nie ma mnie dłużej niż zwykle.
- Odprowadzę cię. - zaproponował Jeon, nadal jeszcze speszony z lekka zaistniałą sytuacją. Kiwnęłam głową. Po paru minutach byliśmy pod domem. Pożegnałam się z nim i weszłam. Okazało się, że mama chciała mi tylko przekazać, że śniadanie czeka na mnie w lodówce. Naprawdę, akurat wtedy to było najważniejsze, dziękuję mamo!
Postanowiłam poszperać w internecie. Standardowo facebook, instagram, czy twitter. Nagle przypomniało mi się jak dziewczyna prosiła o jego autograf. Postanowiłam dowiedzieć się kim on jest. Nie interesowało mnie to zbytnio na początku, nie chciałam wścibiać nosa w nie swoje sprawy. Ale w tym momencie zlekceważyłam swoje słowa.
" Jeon Jungkook...Koreańczyk urodzony w Los Angeles, wraz z rodziną przeprowadził się do Korei, by rozwijać karierę muzyczną. Urodziny 01.09.1997 r. Należy do zespoły Bangtan Boys (BTS). Jest tancerzem oraz wokalistą. W wolnych chwilach zajmuje się graniem na gitarze" (oczywiście to zmyślone informacje)"
Trochę mnie zaskoczył, przejrzałam zdjęcia jego i jego zespołu, przesłuchałam kilku utworów, musiałam przyznać, że są naprawdę dobre. Nie zamierzam teraz zachowywać się jak niektóre dziewczyny w szkole. Już rozumiem ich fascynację, ale ja nadal widzę Jeona, którego nadal próbuję prześcignąć w biegach, lubię z nim rozmawiać, śmiać się. Widzę w nim normalnego chłopaka. A nie gwiazdę.
Weekend minął w szybkim tempie, jak zwykle. W szkole mieliśmy dziś dzień przedmiotów artystycznych. Muzyka, śpiew i inne. To była ostatnia lekcja.
- Dobrze tym razem damy szanse wykazać się Jeonowi. Jeszcze nie miał okazji przedstawić nam swoich zdolności. Mamy nadzieję, że twoje umiejętności są równie dobre na żywo jak i w teledyskach. - Nauczyciel próbował droczyć się z nim, jak z każdym na początku. Profesor Mike był jednym z najlepszych nauczycieli w szkole, każdy cenił sobie jego uwagi. Wyciskał z nas wszystko to co najlepsze. Jungkook chwycił za gitarę. Minęło już sporo czasu odkąd do nas dołączył. Byliśmy bardzo ze sobą zżyci. Mogłabym powiedzieć, że jest dla mnie kimś naprawdę ważnym. Z czasem zaczęłam się zastanawiać czy mam u niego szanse. Wiem, że raz prawie się pocałowaliśmy. Były momenty, kiedy nagle milkliśmy, cisza w ogóle nam nie przeszkadzała. Zaprosił mnie do kina, spacerowaliśmy. W pewnych momentach potrafił chwycić mnie nawet za rękę... Czułam się wtedy naprawdę wyjątkowa. Spojrzałam na niego, stał na środku klasy, jego wzrok również powędrował w moją stronę. Kiedy zaczął grać, poczułam się tak lekko. Ta melodia dosłownie unosiła mnie w powietrze. Lecz kiedy zaczął śpiewać, wróciłam szybko na ziemię. Te słowa...

                                      "Remember the way you meda me feel
                                                     Such young love but
                                       Something in me knew that is was real
                                                     Frozen in my head..." 

On śpiewa dokładnie te same słowa, śpiewa całą piosenkę. Przyjrzałam się dokładnie, jego oczy patrzyły tylko na mnie. Nie zwracał na nic innego uwagi. Do moich oczy napłynęły łzy. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego kto stoi naprzeciwko mnie. Kto był obok przez ten cały czas. Jak mogłam nie przypomnieć sobie. Ale czy to znaczy, że on też o mnie nie pamięta? Czy śpiewa to przypadkowo? Proszę powiedz, że to nieprawda, że znowu błądzę i szukam na siłę usprawiedliwień. Proszę...powiedz, że to ty.

Pod wieczór usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Byłam w domu, musiałam to wszystko przemyśleć. Może to zwykły przypadek, albo los dał mi szansę. Dzwonił Jeon, prosił o spotkanie.
Szliśmy teraz przez park. Cisza, znowu, ale tym razem jej nie chciałam. Chciałam wiedzieć, dlaczego chciał się ze mną zobaczyć...Chciałam już zadać pytanie, ale wyprzedził mnie.
- Kiedy ujrzałem cię po raz pierwszy od razu cię poznałem. Kiedy tutaj wracałem, najbardziej czekałem na to, by znowu ujrzeć twoją piękną twarz, by znowu zatopić się w twoich dużych oczach. Bardzo pragnąłem usłyszeć znowu twój głos. Zmieniłaś się bardzo, na lepsze. Wyrosłaś na naprawdę przepiękną kobietę. Ale już u ciebie w domu, wiedziałem, że mnie nie poznajesz. Nie chciałem ci nic mówić, bo wiem jak skończyło się nasze ostatnie spotkanie. Płakałaś przeze mnie. Nie chciałem widzieć już smutku w twoich oczach. Ale każdy kawałek mojego ciała tak bardzo chciał cię znowu przytulić. Pragnąłem ci powiedzieć, że jestem już przy twoim boku i chcę przy nim pozostać. Sądziłem, że to bez sensu, nie będę wkraczał z powrotem w twoje poukładane życie, ale nie potrafiłem, chciałem żebyś sobie przypomniała. Przepraszam. - płakałam tak bardzo płakałam. Czułam, że mam zaczerwienione policzki, rękawem wcierałam łzy. Spojrzałam mu głęboko w oczy.
- To ja powinnam cię przeprosić. Zapomniałam o tobie. Nie mogłam nic zrobić, by przypomnieć sobie. Czułam się jakbym miała czarną dziurę w głowie. Powinnam była pamiętać, powinnam przypomnieć sobie, kiedy tylko cię zobaczyłam... - poczułam tylko jak jego ramiona otulają mnie całą. Kochałam jego zapach, kochałam go całego. Tak, kochałam go. Teraz już to wiem. Jeon nie puszczał mnie, trwaliśmy tak jeszcze parę chwil. Czułam się tak dobrze. Jakbym odnalazła swoją drugą połówkę. Właśnie połówka... Spojrzałam na jego nadgarstek, ale na żadnej nie widziałam rzemyka...
- Tego szukasz? - Jeon zaśmiał się, zupełnie tak, jakby wiedział czego szukam. - Mam go cały czas, nigdy o nim nie zapomniałem, ani o  Tobie też. - wyjął tak upragniony rzemyk i zapiął sobie na ręce. Połączyliśmy dwa znaki w całość. A potem nasze usta zrobiły to samo. Czułam się nareszcie skompletowana. Od dłuższego czasu brakowało mi czegoś. Nie wiedziałam co to jest, ale teraz już wiem. Brakowało mi ciebie...

Od Autorki; Serdecznie zapraszam do komentowania, fajnie wiedzieć czy to wam się podoba :) 

Pozdrawiam was wszystkich <3

niedziela, 24 lipca 2016

"A moim szczęściem będzie Jungkook..." (BTS)

Obudziłam się jak zawsze. O tej samej godzinie. Moje życie od pewnego czasu stało się zwykłą monotonią. Budzisz się, funkcjonujesz w dzień i idziesz spać. I tak w kółko, i jeszcze raz i znowu. Dzisiaj jednak był dzień szczególny w moim życiu. Osiemnaste urodziny. Ale tu was zaskoczę, nie moje, tylko mojej przyjaciółki. Caro była bardzo podekscytowana ponieważ to dzisiaj miała odbyć się jej podróż życia. Naprowadzając was, wyjazd na koncert jej ulubionego zespołu. Zbierałam na ten prezent około roku. Bałam się kupić jej tego biletu. Caro jest zwariowana i często, jak to kobieta, zmienna. Wiecie, kupisz jej bilet na koncert ulubionego zespołu a potem jej się odwidzi i co dalej? Biletu nie oddasz. Ale zaryzykowałam i opłaciło się. Energicznym ruchem wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Sięgnęłam po czarne jeansy z dziurami na kolanach. Na górę założyłam chabrową bluzkę z nadrukiem łapacza snów. Obiecuje, że kiedyś zrobię sobie tatuaż z tym motywem. Na sam dół poszły oczywiście air max'y. Razem z Caro mieszkamy w stanach. Nie urodziłyśmy się tu, pochodzimy z Polski, jednak naszym marzeniem było wyjechanie daleko. Mnie przywiodły tu studia. Studiuję architekturę, jestem na piątym roku. Caro studiuje anglistykę. Perfekcyjnie mówi po angielsku. Można powiedzieć, że jest poliglotką, ponieważ jej babcia była podróżniczką, jednak zamieszkała w Korei. Uczyła Caro języka. Od tamtej pory mówi jeszcze po koreańsku. Zazdroszczę, ja znam tylko dwa języki. Ale wracając do głównego tematu dnia dzisiejszego. Samolot Caro odlatuje dzisiaj o dwudziestej pierwszej. Musiałam jej zaraz wręczyć bilet. Przecież biedna musi się jeszcze spakować. Łącznie jej wyjazd ma trwać tydzień. Zeszłam na dół, w kuchni już urzędowała solenizantka. Tak mieszkamy razem, jak to studentki. Zajrzałam do środka. Caro stała przy kuchni i robiła jajecznicę z bekonem. Była blondynką o niebieskich oczach. Miała też nienaganną figurę. Długie nogi, delikatne wcięcie w talii. Wiecie książkowa postawa. Ja za to mam długie, rude włosy i zielone oczy. Od razu zaznaczę, tak naturalne. Jaką mam figurę? Nie potrafię siebie oceniać jednak nie jestem jakaś przy kości. Caro mówi bogini seksu, ale to się nie liczy. Przyjaciółki zawsze cię upiększają. Jeszcze raz spojrzałam na bilet. Muzyka k-pop'u nie była moją ulubioną. Znaczy jest parę fajnych utworów, ale jakoś tak bardzo mnie to nie porywa.
- Wszystkiego Najlepszego Caro! - a co mi tam będzie wielkie wejście. Caro z zaskoczenia prawie upuściła patelnię z jajecznicą.
- Ty wariatko chcesz żebym umarła na zawał?! - widziałam groźbę w jej oczach, jednak potem widziałam jak uśmiecha się i przytula mnie mocno. - Dziękuję za pamięć. Kiwnęłam głową i bez ogródek wręczyłam jej prezent. Spojrzała na bilet była szczęśliwa jednak coś mi tu nie pasowało. Dlaczego nie skakała jeszcze po suficie? I nie krzyczała na cały dom, że jedzie zobaczyć swój zespół i swojego idola?
- Jedziemy na koncert BTS do Korei?! Przytuliła mnie jeszcze raz, ja jednak odchrząknęłam.
- Ty jedziesz Caro. To bilet w dwie strony, ale dla jednej osoby. Uśmiechnęłam się. Nie martw się, masz zakwaterowanie, wyżywienie w kilka dni do zwiedzania państwa.
- No chyba sobie żartujesz, że moje osiemnaste urodziny spędzę bez ciebie?! Nie ma takiej opcji, dlatego... - zostawiła mnie w kuchni i pobiegła do salonu. Po chwili była z powrotem. - mam też bilet dla ciebie. - Słucham? Jak to bilet dla mnie? Skąd wiedziałaś, co ode mnie dostaniesz?
- No a czy muszę się przyznawać? - spojrzała na mnie niewinnym wzrokiem, ja za to pragnęłam mieć teraz lasery w oczach.
- Tak musisz!
- Dobra, no więc...ale od razu mówię, że to był przypadek. Sprzątałam dom w sobotę.
- Przecież ty nigdy nie sprzątasz w swoim pokoju, co dopiero dom?!
- No dlatego mówię, że to był przypadek, ale ty mogłaś pomyśleć, że prezentów nie chowa się pod chlebakiem. - spojrzała na mnie roześmianym wzrokiem.
- Nigdy bym nie pomyślała, że będziesz sprzątała dom w sobotę i tego, że twoje ambicje sięgną do tego stopnia, żeby zajrzeć pod chlebak, wybacz. - okej to był mój błąd. Tamara 0 - 1 Caro.
- Kontynuując, kiedy to znalazłam domyśliłam się, że kupiłaś jeden, na bilecie jest pieczątka biura więc pognałam szybko i wykupiłam drugi na tę samą wycieczkę. Chciałam ten dzień spędzić z tobą rozumiesz? Co to za urodziny bez najlepszej przyjaciółki?
- Czyli moje starania znalezienia dobrej kryjówki na nic. - złość ze mnie uleciała. Teraz tylko pomyślałam o jednym. Mam mało czasu, żeby się spakować! Poleciałyśmy do swoich pokoi po walizki. Pakowanie się zajęło nam około czterech godzin. Jak to kobiety. Była godzina siedemnasta, poszłyśmy coś zjeść na miasto. Nim się obejrzałyśmy stałyśmy już na lotnisku. W drodze do Korei rozmawiałyśmy kogo najbardziej chce zobaczyć. Nawet nie wiedziałam kogo najbardziej lubi. Okazało się, że najbardziej uwielbia V. Podobno jest uroczy i zabawny. Opisała mi każdego po kolei. Po trzygodzinnym locie wylądowałyśmy na głównym lotnisku w Korei Południowej.  Koncert ma się odbyć jutro o osiemnastej. Dzisiaj mamy dzień "zapoznawczy" Autobus zawiózł nas pod hotel. Był ładny nie powiem, dobra był boski kogo ja oszukuje. Pokój był urządzony w nowoczesnym stylu każda miała swój kąt. Jednak nie zagościłyśmy tam na długo, ponieważ od razu postanowiłyśmy pozwiedzać okolice. Od hotelu wystarczyło przejść parę kroków by znaleźć się w centrum.
- Tamara zwolnij nie mam siły! Ile masz pary w tych nogach. To nie są nogi normalnej nastolatki. - odwróciłam się tylko w jej kierunku. Usiadła na jakimś murku.
- Poczekaj tu na mnie kupię ci coś do picia w tamtym sklepie. - wskazałam palcem na mały budynek. Wyglądał na prywatny. Weszłam do środka był ładnie urządzony. Skierowałam się szybko do stoiska z napojami. W sklepie nie było nikogo oprócz mnie i jakiegoś chłopaka w kapturze. O dziwo zakrył się kiedy tylko na niego spojrzałam. Nie należę do osób nieśmiałych, więc gapiłam się na niego otwarcie. Sięgnęłam po pierwszą lepszą wodę. Złapałam jeszcze kilka słodkości i ruszyłam do kasy. Kiedy płaciłam, czułam na sobie spojrzenie tego chłopaka. Zdawało mi się, że aż pali. Teraz on się gapi, okej może. Odwróciłam się, szybko się jednak zatrzymałam. Nie pomyślałabym, że może stać tak blisko mnie. Spojrzałam na niego po raz ostatni, miał prawie czarne oczy. Wyglądały jak głębia bezdenna. Szybkim, lecz pewnym ruchem wyszłam ze sklepu i szłam w stronę Caro.
- Czemu tak długo? Coś cię zatrzymało?
- Tak, pani nie mogła wydać mi reszty. - po części to prawda, bo nie mogła. Spojrzałam ostatni raz na drzwi od sklepu. Jednak nie ujrzałam tego chłopaka znowu.

***

- Kookie ile można na ciebie czekać? - słychać było już V w samochodzie.
- Coś mnie zatrzymało. - uśmiechnąłem się na myśl o tej dziewczynie. Była naprawdę interesująca. Ciekawe czy jeszcze ją kiedyś zobaczę. Razem z V podjechaliśmy do domu Monstera by uzgodnić ostatnie poprawki przed koncertem. Chłopaki głośno i zażarcie dyskutowali o tym kto ma pierwszy wyjść na scenę, jakie kroki powtórzyć. Włączałem się kiedy było to konieczne, myśli zaprzątała mi rudowłosa. Chyba, a raczej na pewno nie jest stąd. Miała całkowicie inną urodę. Jej włosy były inne, była opalona. Była piękna. Chcę ją jeszcze zobaczyć.
- A teraz panowie najważniejsza kwestia. Co robimy po koncercie?
- Ja to co zawsze. - odezwał się Jin. - Znajdę ładną fankę. - zaśmiał się. Nie dziwie mu się. Każdy tak robi. Nie oszukujmy się. Takie są realia. Jeżeli tysiące lasek klei się do ciebie to dlaczego nie skorzystać? Pewnie skończę tak samo. Rutyna, ale co tam.
 Dzisiejszy wieczór potoczył się szybko przy rozmowach z zespołem i muzyką.

***

- Wstawaj Tamara! Dzisiaj nasz wielki dzień! - spojrzałam na nią z ochotą uduszenia, trzymało mnie jedynie to, że wtedy niepotrzebnie wydałabym kasę na bilet.
- Chyba twój wielki dzień, ja chcę spać. - nie mogłam dzisiaj zasnąć. Nie wiem czy to nowe miejsce tak na mnie wpływa czy jestem może czymś rozkojarzona.
- No weź nie rób mi tego jest już dwunasta. Mamy sześć godzin.
- To aż o pięć za dużo. - nie mogłam wytrzymać już dalej narzekania Caro więc wstałam z łóżka. Zachowywałam się jak zombie. Ruszyłam po kawę licząc, że mnie uratuje. Pomogło. Kocham kawę. Szybko wykonałam podstawowe czynności. Caro wywaliła na łóżko całą stertę ubrań i zaczęła je łączyć w różne kreacje.
- Jak myślisz w co mam się ubrać? W sukienkę, a może spodenki? - typowy problem. Sterta ciuchów przed tobą, ale "Nie mam w co się ubrać". Doradziłam jej żeby założyła niebieskie jeansy i szarą bluzkę z rękawem 3/4 wiązaną na przodzie i luźno puszczonym tyłem. Wyglądała na serio ślicznie. Do tego białe trampki i skromne dodatki. Ja raczej preferowałam inny styl. Na koncert zakładam Spodnie ze starego jeansu po przedzierane na udach i kolanach, Do tego mocno przylegającą bluzkę w kolorze czerni z wyciętym dekoltem w serek. Do tego moje air max'y. Nie będę się stroić. Zjadłyśmy w spokoju obiad. Nim się obejrzałam była już siedemnasta. Caro chodziła jak na szpilkach. Cała zestresowana. Zaczynała wariować. Cały czas gada o tym jak to by chciała poznać V, porozmawiać z nim. Nie chciałam psuć jej marzeń, ale to mało możliwe. Jednak Caro jest tak śliczna i cudowna, że tylko kretyn by jej nie docenił. Pojechałyśmy taksówką na miejsce w którym miał odbyć się koncert. Miałyśmy miejsce w pierwszym rzędzie. Więc może marzenie Caro jest do spełnienia. Tysiące dziewczyn, Azjatek przewijało się przed naszymi oczami. Co niektóre dziwnie na nas spoglądały, ja jednak miałam dziwne uczucie. Otacza cię tyle dziewczyn a prawie każda wygląda tak samo jak ta poprzednia. One są identyczne. Przecież od tego aż boli głowa. Ciesze się, że jestem naturalnie ruda. Ustawiłyśmy się pod samą sceną. Czekałyśmy kiedy wyjdą na scenę.

***

- To co panowie, gramy tak jak zawsze. Dajemy czadu! - oznajmił Monster. Uśmiechnąłem się. Cieszę się, że robię to co robię. Muzyka jest moim życiem, nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niej. Ustawiliśmy się w kolejności już wcześniej omówionej. Wychodziłem ostatni. Za ścianą słychać było piski wszystkich dziewczyn.

***

Kiedy wrzaski były jeszcze głośniejsze uświadomiłam sobie, że to pewnie oni. I nie myliłam się. Wszyscy wyszli na scenę.

***

Ukradkowo rozglądałem się po scenie. W całym szumie i hałasie razem z chłopakami robiliśmy niezłe show. Szło nam świetnie jak zawsze. Zaczęliśmy śpiewać drugą piosenkę, kiedy nagle mnie zamurowało. W oczy rzuciły mi się te włosy. Te długie, rude włosy. Wydaje mi się. Ukradkowo przetarłem oczy, co było trudne bo byłem w ciągłym ruchu. Ale tak to była ona. Stała opierając się o barierkę. Jednak wyglądała tak jakby wcale nie bawiła się dobrze. Uśmiechała się od czasu do czasu do koleżanki obok, swoją drogą też całkiem ładnej. Jednak widać, że wpadła już komuś innemu w oko. Uśmiechnąłem się widząc jak V prawie pomylił kroki. Dziewczyna chyba też to zauważyła bo zaczęła się rumienić. Ta jednak, która zainteresowała mnie była inna. Wyróżniała się wśród bawiących się dziewczyn. Zacząłem się jej badawczo przyglądać, jednak jedno wiem na pewno. Nie wyjdę dzisiaj sam z tego koncertu.

***

Widząc jak ten cały V obserwuje Caro zaczęłam się cieszyć. Widać wpadła mu w oko. Mam nadzieję, że jest teraz szczęśliwa. Spojrzałam w jej stronę, widziałam te radosne iskierki w jej oczach. Zachowywała się jak małolata, ale z gracją. Widać było, że własnie spełnia się jedno z jej marzeń. Zaczynałam się naprawdę dobrze bawić. Nawet niektóre kawałki wpadły mi na tyle w ucho, że chyba pobiorę je sobie na telefon. Nagle poczułam to dziwne uczucie. Jakby ktoś mnie obserwował. Zaczęłam się rozglądać. Jednak niczego nie zauważyłam. Nadal czułam te ciarki na plecach. Spojrzałam tym razem przed siebie. Cały zespół rozglądał się w różne strony, jednak wychwyciłam wzrok jednego z nich. Patrzył na mnie. Ale czy to jego sprawka? Może akurat trafiłam na ten moment. Sprowokowałam go. Nie spuszczałam z niego wzroku. Jungkook bo tak miał na imię, z tego co mówiła mi Caro nie wydawał się zażenowany, wręcz przeciwnie też nie odrywał ode mnie wzroku. Przyjrzałam mu się dokładnie. Uśmiechał się, jednak za tym uśmiechem kryła się pewność siebie. Czy on naprawdę myśli, że jestem jego fanką i jeżeli na mnie spojrzy to będę miała kisiel w majtkach? Muszę go rozczarować. Zmieniłam obiekt obserwacji. Koncert powoli dobiegał końca. W ostatnim utworze wokaliści zaczęli integrować się z publicznością. Wiecie przybijanie piątek, schodzenie ze sceny i asekuracja ochroniarzy. V był blisko nas. Wzrokiem spoglądał na każdą dziewczynę, ale wzrok jakim patrzył na Caro był całkowicie inny. I chyba niektóre z nich zdawały się to zauważyć. W pewnym momencie poczułam jak czyjaś ręka przejeżdża mi po włosach. Był to szybki ruch, ale bardzo pewny. Spojrzałam na bok, a obok mnie znajdował się on. Uśmiechnął się zadziornie i pognał dalej. Czy on się ze mną drażni? To przecież komiczne. Widziałam jak mówi coś do ochroniarza i rusza na scenę. Na sam koniec ukłonili się w iście gwiazdorskim stylu i zeszli nam z widoku. Dało się zauważyć rozczarowanie innych dziewczyn. Ludzie zaczęli stopniowo opuszczać salę. My też zaczęłyśmy powoli kierować się ku wyjściu, kiedy jeden z ochroniarzy nagle zagrodził nam drogę i wyjaśnił, że jeszcze nie możemy wyjść.
- Jak to nie możemy wyjść? - zapytała Caro trochę zdezorientowana, zresztą wcale się jej nie dziwię.
- Poproszono mnie abym zatrzymał Panie po koncercie, to prośba odgórna.
- Odgórna? - powtórzyłam za nim.
- Tak zrobił to na naszą prośbę. - za swoimi plecami usłyszałam głos chłopaka uwielbianego przez Caro. Spojrzałam na nią kątem oka. Stała w osłupieniu, nie wiedząc co ma powiedzieć. Miałam wrażenie, że zaraz się udusi, bo nagle zapomniała jak się oddycha.
- Jak to na waszą? - wydukała po dłuższych próbach. V uśmiechnął się i wyjaśnił o co chodzi.
- Chciałem wraz z resztą zespołu was poznać. Zgaduje, że nie jesteś stąd może pokażę ci okolice ? - ostatnie zdanie szczególnie było wypowiedziane do Caro. Od razu się zgodziła. Okej ale gdzie tu moja rola? Czy nie mogę iść do domu?
- To może zrobimy tak, zabierzesz ją, oprowadzisz czy co tam jeszcze a potem podwieziesz ją do hotelu, a ja pójdę tam teraz bo jestem cholernie zmęczona.  - V starał się analizować moje słowa, momentalnie przestawiłam się na angielski. Wyglądał na trochę zdezorientowanego. No przecież mu ją oddaje powinien się cieszyć. Boże ale jestem okropną przyjaciółką.
- Tyle, że zostałyście obie zaproszone. - usłyszałam znowu inny głos, jednak ten już poznałam. Jungkook ruszył w naszą stronę już w normalnym stroju. Musiałam przyznać, że jak na Azjatę jest przystojny. Sama nie wierze w to co mówię, ale to fakt.
- Tamara proszę! - Caro spojrzała na mnie wzrokiem szczeniaka. Dobrze wie jak mnie podejść. Wredota.
- To jak Tamara? - odezwał się. Spojrzałam na niego z ognikami w oczach. Zaśmiał się. Jezu jak on mnie denerwuje. A pomyśleć, że widzę te osobę pierwszy raz w życiu.
Jeszcze raz postanowiłam analizować wszystkie za i przeciw tego planu. Jednak wzrok wszystkich przeszkadzał mi w logicznym myśleniu, więc tylko westchnęłam.
- Zgoda. - na podziękę dostałam uścisk od Caro. Rany jak ta dziewczyna przeżywa. Dobra Tamara nie bądź wredną suką, gdybyś poszła na koncert Andy'ego Black'a to wtedy płaszczyłabyś się po ziemi. Wiesz o tym. Wszyscy weszliśmy za kulisy. Podziwiałam pracę tych wszystkich ludzi. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, żeby potem nie było problemów. Ogromna odpowiedzialność. Chłopaki prowadzili nas do ich autobusu, który wyglądał jak mini dom. Przynajmniej w środku. Poznałyśmy resztę ekipy, wszyscy byli bardzo mili. Znalazła się nawet dziewczyna Sugi. Nazywała się May. Sympatyczna dziewczyna o krótkich, brązowych włosach.
- No to co? Skoro każdy się już zna, to może zrobimy dobry uczynek i oprowadzimy dziewczyny po naszym mieście? - V  przemówił i spojrzał na każdego po kolei.
Każdy kiwał zdecydowanie głową.

***

Pokazywali nam kolejne piękne miejsca, byłyśmy nawet w pięknych parkach. Tutaj ma to swój klimat. U nas w Stanach i Polsce jest inaczej. Ludzie mało co doceniają, bo ciągle im mało. Nie każdy potrafi dostrzegać potencjał w małych, na pozór nic nieznaczących szczegółach. Caro z V szli na przodzie, widać, że rozmowa szła im zadziwiająco dobrze. Nie było między nimi ciszy. No ja szłam obok człowieka, który czochrał moje włosy. Pokazywał mi ciekawe okolice i opowiadał o sobie. Czułam zaciekawienie z jednej strony, ale czułam też tą niesamowitą pewność siebie. Uśmiechał się do mnie, był sympatyczny i ta pewność siebie miała pewien urok. Jednak na mnie to nie podziała, za mało się stara.
- Co was sprowadza do nas? - zadał mi kolejne pytanie.
- Wasz koncert, Caro kończy osiemnaście lat, a jej marzeniem było was kiedyś spotkać, a raczej...
- V? Tak to widać, zdecydowanie.
- Owszem, ale jeżeli będzie miał wobec niej jakieś zamiary a ją skrzywdzi, poczuje moją pięść tam gdzie zazwyczaj jej nie czuje. - spojrzałam mu prosto w oczy dając mu przestrogę. Zrozumiał, bo pokiwał głową.
- A ty? Masz już kogoś? - kolejne pytanie. Robił się coraz śmielszy.
- Piszesz książkę? - zaśmiałam się lekko. - Nie narzekam na brak zainteresowania, ale nikt nie jest wystarczająco dobry i inteligenty, żeby móc poznać mnie lepiej.
- Badam grunt. Do kiedy zostajecie?
- Za tydzień wracamy, mamy jeszcze trochę czasu.
- Może dasz się...
- HEJ WY TAM NA SZARYM KOŃCU, MOŻECIE PRZYSPIESZYĆ I DOGONIĆ NAS ŁASKAWIE? - krzyczał Monster. Faktycznie szliśmy spory kawałek od nich i to stało się zupełnie nieświadomie. Jungkook posyłał tylko pioruny w stronę Monstera, zachciało mi się śmiać.
- Pięknie się uśmiechasz, wiesz? - momentalnie przestałam to robić.
- Ty to wiesz jak spłoszyć dziewczynę.

Dzień powoli dobiega końca, chłopaki zaprowadzili nas pod hotel, Suga i May szli w stronę ogrodów, Monster z resztą wolnych singli w stronę klubu, a V i Jungkook zostali, żeby się pożegnać.
- A może masz jeszcze ochotę się przejść...we dwoje? - V zaproponował, a Caro tylko pokiwała głową.
- Będę czekać. - pomachałam jej na pożegnanie. Zostałam sama z nim.

***

Czekałem na to żeby porozmawiać z nią sam na sam. Wydaje się być bardzo intrygującą osobą. I do tego jest niesamowicie ładna. Mam nadzieję, że będzie chciała się ze mną jeszcze spotkać. Rozmawialiśmy, poszliśmy usiąść na ławkę w parku. Jej włosy pięknie wyglądały na tle wszystkich liści. Jednak to prawda, że Polki są najpiękniejsze. Ta lekkość z jaką przychodzi jej rozmawianie ze mną. Nie to, że jestem jakimś bossem, tylko do tej pory każda dziewczyna z którą rozmawiałem, spoglądała na mnie przez pryzmat gwiazdy. I były głupie, po prostu tego nie da się inaczej nazwać. Ona jest inna. Widać, że nie interesuje jej kim jestem. Na koncercie nawet wysyłała mi groźne spojrzenia. Szczególnie gdy ważyłem się popsuć jej fryzurę. Ale nie mogłem się powstrzymać. Jej włosy były takie...
- Miękkie. - chwila...czy ja to powiedziałem na głos? Spojrzałem na nią. Przyglądała mi się badawczo.
- Co chciałeś powiedzieć? Spytała mnie prowokująco, mrugając kilka razy pod rząd. Bawisz się w odważną dziewczynkę? Okej.
- Właśnie rozmyślałem o tym jak miękkie są twoje włosy. - powiedziałem, łapiąc za jeden z koców jej długich włosów. - Takie lśniące i miłe w dotyku. - brałem coraz większe pukle do ręki. Mogłem poczuć, że są niesamowicie mocne. Jej rumieńców nie w sposób było nie zauważyć. Wyrwała mi włosy i spojrzała na mnie.
- Z każdą dziewczyną tak się bawisz? Kołujesz takimi tekstami, a potem już nigdy się nie spotykacie?
Ech. Dziewczyno, gdybyś ty mogła usłyszeć mój wewnętrzny monolog, który wygłaszałem przed chwilą.
- Na razie jesteś jedyną, na którą tak bardzo zwróciłem uwagę. Bardzo mnie intrygujesz. - skoro idziemy już w szczerość...to powiem jej. Jej zdenerwowanie prysło jak mydlana bańka. Zaczęła się znów rumienić, ale pokazywała całą sobą, że nie robi to na niej wrażenia. A przynajmniej starała się to okazywać. - Wcześniej wspominałaś, że nikt nie był dla ciebie zbyt dobry, a skoro przy mnie tracisz głos to znaczy, że jestem wystarczająco dobry ? - Zaskoczyłem ją wiem, ale podoba mi się ten jej wyraz twarzy.
- Uważam, że jest już późno i powinnam już wracać do hotelu. - Uciekała ode mnie wzrokiem.
- Nie lubię, gdy ktoś rozmawiając ze mną nie patrzy mi w oczy. - Po tym słowach wziąłem obie ręce i przyłożyłem je do jej policzków i skierowałem jej głowę w moją stronę. Uśmiechnąłem się.
- Możesz przestać to robić? - zapytała mnie.
- Ale co? - zapytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Właśnie to, tak się uśmiechasz i myślisz, że na to polecę? Nie jestem jak każda twoja fanka, bo w sumie to nawet nie jestem twoją fanką. Więc przestań to robić.
- Wiem, że nie jesteś jak każda inna. I dlatego mam zamiar ci to pokazać...
Na mojej dłoni poczułam delikatny pocałunek, był dosłownie tak delikatny, że ledwo go poczułam. Delikatnie chwycił moją dłoń i odprowadził mnie do hotelu. Tym razem szliśmy w ciszy. Jednak to nie była krępująca cisza. Musiałam pomyśleć, co tu w ogóle się dzisiaj wydarzyło. Nasze dłonie co kolejny krok ocierały się o siebie. Odprowadził mnie pod same drzwi pokoju, staliśmy w ciszy i tylko spoglądaliśmy na siebie. Szczerze...miałam nadzieję, że zaproponuje kolejne spotkanie. Jednak on tylko położył swoją dłoń na mojej głowie i potargał moje włosy tak jak na koncercie.
- Dobranoc Tamaro. - posłał mi ostatni uśmiech i odszedł...
Nie wiem dlaczego ale zachciało mi się płakać. Przecież ten człowiek niczego nie zmienił w moim życiu, dlaczego więc mam za nim płakać. Ogarnij się ty idiotko. Jak zawsze narobisz sobie nadziei, a ten ktoś odchodzi, odchodzi i nigdy nie wraca. Odwróciłam się do drzwi, wzięłam głęboki oddech. Nagle poczułam jak czyjeś ręce łapią mnie za moje ramiona i odwracają mnie, potem poczułam tylko bezdech. Bezdech, którego tak pragnęłam poczuć od bardzo dawna. Otworzyłam delikatnie oczy i widziałam jego przymknięte powieki, Jego lekko rozchylone usta. Poczułam, że wraca mi oddech, więc zaczęło mi to przeszkadzać. Oddałam pocałunek, tym razem był on bardzo namacalny i dosłowny. Poczułam go całą sobą i mogłam poczuć wszystkie pozytywne emocje związane z tą chwilą.
- Teraz z czystym sumieniem dodam kolorowych snów, Tam. - pocałował mnie jeszcze raz i odbiegł. Uśmiech sam wskoczył na moją twarz. Poczułam się szczęśliwa. Przyłożyłam palce do ust. Jeszcze czułam delikatne mrowienie. Oj teraz będę miała na pewno kolorowe sny. Kiedy weszłam do pokoju Caro już smacznie spała, widać musiała być bardzo zmęczona, natłokiem emocji i splotu zdarzeń. Poszłam w jej ślady.

Rano poczułam się wyspana, Caro paradowała już po pokoju ze szczoteczką do zębów.
- W końcu się obudziłaś, zaraz mamy schodzić na śniadanie. I nie myśl, że odpuszczę ci składanie zeznań z wczoraj. - puściła mi oczko, na myśl o wczorajszym pożegnaniu poczułam motyle w brzuchu. W końcu rozumiem jak to jest mieć je! Cud Panie i Panowie.
Uszykowane zeszłyśmy do naszego stolika i czekałyśmy na śniadanie. Po paru minutach dało się usłyszeć zamieszanie w głównym korytarzu hotelu. Jakiś tłum osób. Zastanawiałam się o co może chodzić. Z daleka dało się usłyszeć głos kierownika.
- Oczywiście Panowie, zaraz uszykujemy dla was specjalny stół, jakieś życzenia?
Caro otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, nie wiedziałam o co jej chodzi, dopiero po chwili mój mózg zaczął trawić informacje. To ta kawa mówię wam. Zobaczyłam chłopaków. V i Kookie stali i rozglądali się na strony. Kiedy nas zauważyli powiedzieli coś do kierownika, który tylko spojrzał na nas i zaraz podbiegł do naszego stolika.
- Przepraszam Panie bardzo. Tamci Panowie mają życzenie usiąść z wami przy stoliku, czy istnieje taka możliwość? - Razem z Caro spojrzałyśmy na siebie.
- No nie wiem czy mam ochotę siedzieć z kimś obcym, a ty Tamaro? - zachciało mi się śmiać.
- Ja również, nie rozumiem dlaczego tamci P-A-N-O-W-I-E nie są wystarczająco odważni, żeby samemu o to zapytać. - powiedziałam to wyraźnie patrząc w stronę Jungkooka. Zmierzali właśnie w naszą stronę, przysiedli się do nas po dłuższym błaganiu (nie mogłam się powstrzymać xd).
- Co was tu sprowadza? - spytała Caro.
- Jemy śniadanie. - odpowiedział V patrząc na Caro.
- Ach co za przypadek, że to akurat w tym hotelu. - dodałam.
- Słyszałem, że mają tu dobre jedzenie i wiecie co? Nie zawiodłem się. - Jungkook jadł za trojga ludzi.
- Rany gdzie ty to mieścisz. - odezwałam się zdziwiona.
- Lepiej powiedz jak się spało. - Zmienił temat. Widziałam jego błysk w oku nawiązujący do poprzedniego incydentu. Zacisnęłam delikatnie palce u rąk i nieświadomie przygryzłam wargę.
- Spało mi się wyśmienicie, to pewnie przez tą satynową pościel. - jego mina wyrażała wszystko. Była po prostu bezcenna. V zaczął się śmiać a ja poszłam w jego ślady.  Czułam na sobie spojrzenia niektórych gości. Jakieś dziewczyny po kryjomu robiły zdjęcia, a jeszcze inne zawistnie posyłały nam spojrzenia.
- Mamy dzisiaj sporo pracy, jednak bądźcie gotowe o dwudziestej, dobrze? Wpadniemy po was.
- Dobrze, ale co macie w planach? - spytała Caro.
- To tajemnica.
- Nie, jeżeli kobieta nie wie w co ma się ubrać. - dodała.
- We wszystkim będziesz wyglądać dobrze. - po tych słowach wstali i wyszli, żegnając się z nami. Ja wraz z Caro dokończyłyśmy śniadanie w spokoju. Rozmawiałyśmy sporo o wczorajszym dniu i wieczorze. V zabrał Caro na nocne lody. I postanowili zaszyć się nad jeziorkiem, które pokazywali nam podczas oprowadzania. Opowiadała, jak rozmawiali. Byłam z niej dumna. Cieszyłam się, że może tak dobrze spędzać czas z kimś kto jej imponuje,
- A ciebie pocałował? - zapytała bez ogródek. Trochę zaskoczyło mnie pytanie. Zawiesiłam się na chwilę. - A czyli jednak tak, opowiadaj.
- O czym mam ci opowiadać? Stało się, tak po prostu. - ale ze mnie kłamczucha. - Za to ty w ogóle nie opowiadasz jak całuje.
- Było cudownie i szczerze mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się znowu to powtórzyć.

Dzień powoli dobiegał końca i zbliżała się godzina naszego wyjścia. Nie wiedziałam jak mam się ubrać. W sumie żadna z nas nie wiedziała.
Caro zdecydowała się na kombinezon w kolorze delikatnego, lazurowego błękitu. Do tego założyła czarne koturny i biżuterię. Ja postawiłam na czarne jeansy, białą koszulkę i chabrowy żakiet. Do tego założyłam szpilki w tym samym kolorze co żakiet. Byłyśmy już praktycznie gotowe. Parę minut później usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Dobrze wiedząc, kto czeka za nimi, szybko wyszłyśmy. Chłopaki byli ubrani o dziwo normalnie, spodnie i fajne, eleganckie koszule. W drodze do wybranego przez nich miejsca rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Jungkook coraz bardziej zaczął się otwierać przede mną. Ja mogę powiedzieć to samo. Zaczęłam go naprawdę lubić. Był inny niż go sobie wyobrażałam. No cóż, mam nauczkę, nie ocenia się książki po okładce. Coraz bardziej dało się usłyszeć muzykę dobijającą się w centrum miasta. A ja miałam coraz lepszy humor. Wiedziałam, że ten wieczór będzie jednym z lepszych. Mina Caro mówiła to samo.
- Jesteśmy na miejscu, mamy nadzieję, że spodoba się wam. - V spojrzał na nas obie i po naszych minach wnioskując nie miał się o co martwić. Kiedy wysiadałyśmy z auta, chłopcy ściskali delikatne nasze dłonie, by pomóc nam wysiąść. Ale nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, kiedy poczułam, że Jungkook wcale nie ma zamiaru puszczać mojej dłoni. Trzymał mnie i spojrzał na mnie niepewnie. Ja w odpowiedzi tyko uśmiechnęłam się. Dodałam mu pewności siebie, i zakomunikowałam, że w ogóle mi to nie przeszkadza. Był to wielki klub muzyczny, ludzie stali w metrowych kolejkach, żeby dostać się do sali w której ja będę za sekundę. Kiedy ujrzeli V oraz Jungkooka od razu zaczęli robić im zdjęcia, oraz prosić o autografy. Ale oni całkowicie nie zwracali na to uwagi.
- Czy na pewno powinniście ignorować tak swoich fanów? - zapytałam z przekąsem. Kookie tylko spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzisiaj jestem ze swoją ulubioną fanką. - uniósł brew, jakby ciesząc się w duszy ze swojego podrywu. Dobra nie powiem trochę podziałał...chodź wcale nie jestem jego fanką, wcale.
Muzyka odbijała się echem, byliśmy już w środku, reszta zespołu czekała już na nas. Przywitałyśmy się ze wszystkimi. Po chwili każdy ruszył na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Muzyka bardzo mi odpowiadała. Było mnóstwo śmiechu. Co chwila miałam na oku Caro, ale ona była bardzo zajęta V, albo to on raczej pilnował, żeby nic jej nie rozpraszało w skupianiu jej uwagi na jego osobie. Po chwili Jungkook złapał mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć razem. Blisko siebie, czasami aż za blisko. Wygłupialiśmy się, ale też kiedy tak na niego spoglądałam widziałam chłopaka, zwykłego chłopaka nie gwiazdę zespołu, który jest uwielbiany przez wszystkie dziewczyny. Niczym się nie różnił od innych, chciał tego samego, czyli dobrej zabawy. DJ puścił muzykę do luźnego tańczenia, więc Kookie zaczął się wygłupiać po raz setny dzisiaj. Zaczął tańczyć jak na koncercie, w teledyskach i to centralnie przede mną. To wyglądało tak jakby zaczął mnie wyzywać na pojedynek. Wzięłam to na poważnie. To czego prawie nikt o mnie nie wie: tańczę, nie profesjonalnie, ale coś tam potrafię. Uśmiechnęłam się, zdjęłam szpilki i założyłam baletki jakie miałam na zmianę. Zaczęłam tańczyć na równi z nim, nie robiliśmy z tego wielkiego widowiska, ale ludzie powoli zaczęli zwracać na nas swoją uwagę. Było to trochę krępujące dla mnie, za to Jungkook czuł się jak ryba w wodzie. Najbardziej precyzowałam się w shuffle dance. I wydaje mi się, że zrobiłam na nim wrażenie, ale oczywiście przegrałam. To było do przede wszystkim dla zabawy. Kookie złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie na taki wielki balkon. Z góry widzieliśmy całe kolejki ludzi, samochody, ulice.
- Nawet nie wiedziałem, że tak dobrze tańczysz. To było niesamowite.
- Przestań, powaliłeś mnie na kolana. Ja ćwiczę tylko dla siebie. - wypierałam się. Tak chwal mnie, chwal.
- Naprawdę jesteś wyjątkowa. - spojrzał tylko na mnie, chwycił ponownie moją dłoń. Kciukiem zaczął zataczać kółka na jej wierzchu. Darowaliśmy sobie słowa. Poczułam jak moje serce podchodzi mi do gardła. Czy to znaczy, że zakochałam się? Nagle cała muzyka, która tak przesadnie odbijała się w mojej głowie, teraz ucichła. Jakbym była tylko ja i on. Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Na początku były to delikatne pocałunki, jakby bał się, że mu ucieknę. Jednak wraz z upływającymi sekundami Jungkook stawał się coraz śmielszy. Wtedy stało się coś czego się nie spodziewałam. Cały zespół pojawił się przed nami, Monster trzymał w rękach wielkiego szampana, którego otworzył, wszyscy krzyczeli teksty typu "No nasz Jungkook się zakochał" Byłam w szoku, zaczęłam się śmiać, ale z powrotem poczułam jak jego dłonie zatrzymują się na moich policzkach, i pocałował mnie, znowu. Czułam jak po całym ciele przechodzą mnie dreszcze. Poczułam się naprawdę...wyjątkowo. Chłopak własnie całuje mnie przy całym swoim zespole i innych. Po paru chwilach oderwaliśmy się od siebie, Jungkook objął mnie ramieniem i wzięliśmy szampana do popicia. Po kolejnych godzinach tańczenia  razem z Caro i May porozmawiałyśmy. Po alkoholu zaczął się nam włączać syndrom wyżaleń. Caro opowiadała o tym jak to z V rozmawiała co będzie, kiedy przyjdzie moment rozstania. Trochę posmutniała, bo nie doszli do rozwiązania, ale mam co do tego dobre przeczucia. May opowiadała jak swobodnie czuje się w związku z Sugą. A ja nie musiałam mówić, każdy wiedział i widział. Impreza powoli dobiegała końca. Kookie odwiózł mnie pod hotel, odprowadził pod same drzwi. V powiedział, że nie odda mi Caro, mam się o nią nie martwić, Okej. Tym razem Kookie bez niczego pocałował mnie. Przyszło mu to z wielką łatwością. Oddawałam pocałunki z równym zaangażowaniem co on. Włożył rękę w moje włosy. Znowu poczułam dreszcze. Jego palce przeczesywały moje pasma. Dając mi jeszcze większą przyjemność. Spuściłam dłoń, chwyciłam za klamkę i otworzyłam pokój. Z impetem wpadliśmy do niego. Nie zwracałam uwagi na nic prócz niego. Jego dłonie błądziły po moim ciele, ja wplątałam palce w jego czarne włosy. Były takie gładkie...
Rzuciliśmy się na łóżko, reszta poszła dalej sama. Rundami pozbywaliśmy się swoich ubrań. Jeszcze gdzieś w głębi moja podświadomość mówiła mi "Nie rób tego, za parę dni wyjeżdżasz, już go nie zobaczysz" Tak miałam tego świadomość, ale chciałam tego. Tak bardzo oddawałam się jego ruchom. Dobrze wiedział co lubię, mimo, że w takiej sytuacji znajdowaliśmy się pierwszy raz.
- Jesteś taka cudowna. - wyszeptał mi zmysłowo do ucha. Ja tylko przygryzłam jego płatek uszny. Zaczął mnie całować po szyi, dekolcie. Było mi tak dobrze.
Tej nocy jeszcze długo nie zasnęliśmy...
Tej nocy jeszcze długo nie zapomnę...
Tej nocy oddałam komuś cząstkę siebie...
Tej nocy poczułam się szczęśliwa...
Tej nocy poczułam się wolna...


Przyszedł moment, którego tak bardzo nie chciałam. Dzień, kiedy miałam się rozstać z osobą na której bardzo mi zależało. Pakowałam się bardzo niechętnie. Nie chciałam wracać. Nie chciałam wracać do Stanów. Chciałam zostać tutaj, z nim. Będę za nim bardzo tęsknić. Staliśmy wszyscy na lotnisku, pożegnaliśmy się z zespołem i May. Caro miała łzy w oczach. Było mi jej tak bardzo szkoda. Chciałabym zabrać jej cierpienie, ale niestety sama teraz też próbuję się z tym uporać. Spoglądałam w smutne oczy Jungkooka. Trzymał moją dłoń, mocno. Nie chciał jej puścić wiedziałam o tym.
- I co teraz będzie? - zapytałam smutna.
- Wiem jedno, oszaleję jeżeli pomyślę o tym, że kogoś innego możesz obdarzyć tymi cudownymi uśmiechami. Nie wybaczę sobie, jeżeli ktoś inny będzie trzymał twoją dłoń. I chyba prędzej umrę niż komuś pozwolę posmakować smaku twoich ust. Jesteś moja, rozumiesz? Nikomu cię nie oddam, jesteś całym moim światem. - Kiedy tak słuchałam jego słów...płakałam. W końcu znalazłam miłość, której nie szukałam. Sama do mnie przyszła. Nie pukała do drzwi. Wprosiła się, a teraz chce bezczelnie wyjść, wyrwać drzwi z zawiasów i klamkę. To boli. - Dlatego chcę, żebyś została moją dziewczyną. Jeżeli chcesz, to możesz zostać tutaj ze mną...bardzo bym tego chciał, ale nie mogę cię zmuszać. - byłam bardzo zszokowana. Mogłam się założyć, że w tych sekundach nie wszystkie informacje docierały do mnie. Jak to zostać? Z nim? A co ze szkoła, pracą, przyjaciółmi. Co z Caro?
- Nie wiem czy potrafię rzucić wszystko od tak...to ciężka decyzja. Musisz dać mi trochę czasu. - wiem co powiecie. "No tak dostaje to czego chciała, faceta, który proponuje jej zostanie, a ta wybrzydza." Tylko, że nawet nie wiecie jak bardzo nie chcę wsiadać do tego cholernego samolotu...
- Caro przyszła... - tylko na tyle było mnie stać.
- Rozumiem...mam nadzieję...będę na ciebie czekać Tam. - wiedziałam, że będę płakać, ale nie spodziewałam się, że będę czuła rozdzierający ból. Ból, który zapamiętam.

Wsiadłyśmy do samolotu, pozostało nam piętnaście minut do odlotu...Nie odzywałyśmy się do siebie. Caro spoglądała przed siebie, chciałam ją pocieszyć, ale nie mogłam...
Nagle uświadomiłam sobie, że kocham tego głupka. I nie pokocham nikogo innego. Chcę widzieć jak się uśmiecha, chcę czuć jak mnie całuje. Chcę czuć dotyk jego dłoni na moim ciele.
- Caro, posłuchaj... -  w mgnieniu oka ona wstała.
- Tamara...
- Wiem, chodź. - chwyciłam ją za rękę i pognałyśmy w kierunku wyjścia z samolotu...
Teraz chcę rozpocząć rozdział w życiu, w którym będę szczęśliwa a moim szczęściem będzie Jungkook.





Od Autorki: Piszę ten wstęp już chyba setny raz i nadal nie wiem od czego zacząć. W ogóle nie wiedziałam gdzie wrzucić tą jednopartówkę, bo nijak ma się to do tematyki tego bloga. Ale pomyślałam "trudno". Mam nadzieję, że nie zawiodłam was. Jeżeli ktoś lubi ten zespół (BTS) i zna jego członków to może być w stanie zrozumieć moje uczucia. Łatwo zgadnąć, że utożsamiam się z Tamarą, co daje do zrozumienia, że mam bzika na punkcie Kookiego. Nie wiem, ale kiedy po raz pierwszy ujrzałam tego chłopaka w teledyskach i usłyszałam jak śpiewa...odebrało mi mowę, nie mogłam przestać się w niego wpatrywać. "Fazę" na punkcie k-popu, tego zespołu mam już od dawna i kiedy chciałam przeczytać w internecie jakieś fajne opka dotyczące Jungkooka...nie znalazłam nic co by mi się podobało. (Przepraszam jeżeli ktoś też napisał cos takiego i teraz to czyta, może właśnie twojej notki nie przeczytałam, a powinnam.) Wyślij mi linka! Na pewno przeczytam. Ale na razie nic takiego nie znalazłam, więc stwierdziłam, że sama sobie to napiszę i wszyscy (czyt.ja) będą zadowoleni.

Nie opisywałam scen erotycznych aż tak...uważam, że delikatność i subtelność były tu bardziej na miejscu. I mogliście popłynąć w wodzę waszej wyobraźni. Mam nadzieję, że podobało się wam! A teraz dobranoc! Bywajcie ludziki, do następnej notki. :)
LAYOUT BY OKEYLA