czwartek, 23 października 2014

" Wytańczyć życie "

Zaczynamy właśnie w szkole drugi semestr. Chodzenie do szkoły wyczerpuje gorzej niż chodzenie do pracy. Wiem, bo pracowałam i jednocześnie się uczyłam. Nie jestem w stanie pogodzić jednego i drugiego. Musiałam zrezygnować z pracy w kawiarni dla książek z biologi. Jak chciało się zostać w przyszłości lekarzem to trzeba ostro zakuwać. Wiele wydarzyło się w pierwszym półroczu. Zmieniono nam dyrektora. Jest nią teraz Tsunade. Kobieta która jest po czterdziestce, ale nadal posiada hard ducha. Powołano nowego przewodniczącego szkoły. Poprzedni niestety przeniósł się do innej. Zmieniono główny skład czirliderek. Dużo by jeszcze pisać, ale jest również jedna zmiana dotycząca naszej klasy. Do naszego grona miał dojść nowy uczeń.

Ranek. Budzik, mój wierny kompan jak zawsze budził mnie o godzinie szóstej rano. Od dziś zaczynamy pracować na oceny na świadectwie. Miałam tym razem żelazne postanowienie. Poprawić swój język angielski! Tak ten język nie szedł mi najlepiej. W sumie, szczerze mówiąc nic z niego nie umiem. Ratowała mnie moja przyjaciółka Angie. Siedziałyśmy razem w ławce. Pomagała mi na sprawdzianach, kartkówkach. Tylko dzięki niej mam dostateczny z tego przedmiotu. Ja za to byłam jedyną osoba w klasie, która biegle mówiła po niemiecku. Jak dla mnie ten język był sto razy łatwiejszy i bardziej zrozumiały niż angielski. Przenieśmy się z powrotem do mojego pokoju. Ubrana w ciemne rurki i bluzę z conversa zeszłam na dół. Nie miałam czasu na jedzenie. Gdyby była tutaj moja mama dostałabym długa reprymendę na temat najważniejszego posiłku dnia - śniadania. Mieszkam sama. Dlaczego? Po prostu. Chciałam nauczyć się samodzielności. No i w razie wizyty policji w moim domu na temat uszkodzonego samochodu tata nie musiałby się bezpośrednio tłumaczyć. Chciałam mieć samochód. Ale zanim ubłagałam, żeby puścili mnie na jazdy, a potem na sam samochód minął prawie rok. Chcieli załatwiać dodatkowe ubezpieczenie. Naprawdę jestem aż tak kiepskim kierowcą w oczach innych? Powróciłam myślami do kuchni. Woda na kawę gotowa się. Rano nie mogłam obyć się bez tego energetycznego napoju. Ciepła ciecz rozpływała się w moim gardle dając ukojenie. Odstawiłam szklankę do zlewu. Pozmywam po powrocie. Wbrew pozorom jestem bardzo zabieganym człowiekiem. Rano szkoła po południu treningi z tańca. A gdzie w tym czas a naukę? Ech...życie nie jest usłane różami. Wyszłam szybko z domu i wsiadłam do samochodu. Droga do szkoły zajęła mi dziesięć minut.
Na parkingu czekały już na mnie moje przyjaciółki. Angie o której wspominałam już wcześniej i Nami. Chyba nawet mnie nie dostrzegły, bo były bardzo pochłonięte rozmową. Ciekawe o czym tak plotkują?
Podeszłam do nich, by dowiedzieć się o co chodzi.
- Hej dziewczyny o czym tak żywo gadacie? - spojrzałam na nie. Nami zakryła ręką usta śmiejąc się cicho pod nosem.
- Hej Sakura. Podobno ten chłopak co ma dojść do naszej klasy jest motocyklistą. - obie znacząco na mnie spojrzały.
- O co wam chodzi?
- No...sama mówiłaś, że twój chłopak obowiązkowo musi jeździć na motorze. - a więc to o to chodzi. Spojrzałam na nie zamglonym wzrokiem.
- Nawet nie myślcie o tym o czym myślicie, słyszycie? Szczególnie ty Nami. - zmierzyłam ja wzrokiem. Ostatnia swatka jej nie wyszła.
- No co? Skąd mogłam wiedzieć, że zajmuje się hodowlą pająków. - założyła ręce.
- Dlatego proszę nie popełniaj tego samego błędu. - ona tylko się zaśmiała.
- Rączki mam tutaj. - pokazała mi je i jakby udawała, że wkręca żarówki.
- Chodźmy lepiej na zajęcia. - powiedziałam kierując się w stronę wejścia do szkoły.
Jest dopiero drugi semestr, a widać sporo nowych twarzy. Rany co nasza buda nagle popularna się zrobiła?
Oczywiście starzy ludzie się nie zmienili. Zauważyłam blondyna, który perfidnym wzrokiem mierzył sylwetkę mojej przyjaciółki.
- Siema, znowu spadłaś z nieba Angie? - rany czy jego teksty nigdy się nie skończą? Myśli, ze któraś na nie poleci?
- Kosuke daruj sobie swoje dziecinne odzywki. - odezwała się An. - I odczep się w końcu ode mnie! - warknęła podnosząc wzrok znad książek, które trzymała w dłoniach.
- Jestem stu procentowym facetem i nie mam dziecinnych odzywek kochanie. - podszedł do niej i objął ją ramieniem. Chyba ta rozmowa przykuła uwagę innych.
- Żeby być facetem, najpierw powinieneś sprawdzić czy masz coś w gaciach. - ha! Jakim tekstem poleciała. Ewidentnie ludzie zaczęli się śmiać. Jedni głośniej, drudzy mniej, ale wszyscy to słyszeli. Chłopak momentalnie zdjął rękę z jej ramienia i odszedł w drugą stronę. Angie zawsze przyciągała nie tych facetów co potrzeba.
- Chodźmy. - powiedziała, a ja i Nami ruszyłyśmy za nią posłusznie.
Stanęłyśmy pod klasą witając się z resztą. Nowego nie widzę, ale naszą uwagę przykuła blond czupryna, która zmierzała w naszą stronę. Nami zrobiła się lekko czerwona. Naruto, bo tak miał na imię chłopak podobał się jej już od początku liceum. Nigdy ze sobą nie rozmawiali, do czasu imprezy, która odbyła się na końcu pierwszej klasy. Wiecie chcieliśmy uczcić wakacje. Impreza odbyła się w domu Naruto. Wszyscy przyszli, ale na noc została tylko Nami. Za bardzo się upiła i sama nie wiedziała, że zasnęła w jego pokoju. Rano obudziła się obok niego, ale sam mówił i zapewniał ją, że do niczego nie doszło. Nie chciała, by doszło do czegoś między nimi wtedy kiedy była pijana. Rozumiałam ją. Ja miałam kiedyś taki przypadek, ale  w ostatniej chwili oprzytomniałam.
- Hej dziewczyny. Cześć Nami. - spojrzał na nią i uśmiechnął się promiennie. Nami delikatnie spuściła wzrok.
- Hej Naruto. - odpowiedziała. Oj jaka słodka scenka.
- Planuję imprezę z okazji spotkania się z przyjacielem. No i chciałbym go przywitać w naszym klimacie. - zaśmiałam się. Co jak co. Naruto może jest nieodpowiedzialny i ma niedorozwinięty mózg, ale imprezy robi kapitalne. No i nie myślcie, że go nie lubię. Kocham go jako przyjaciela. Jest też szczery i zawsze pomoże.
- Nie ma sprawy, przyjdziemy. - powiedziałam za dziewczyny. Naruciak tylko uśmiechnął się i odszedł.
- On ewidentnie na ciebie leci! - Angie spec od związków. Cudzych związków. Sama miała swoją miłość, ale to już przeszłość. Bynajmniej tak twierdzi. Od tamtej pory miała paru, ale z żadnym nie wytrzymała więcej niż miesiąc. Bała się zaangażować. Chciałyśmy jej otworzyć oczy, ale nie dałyśmy rady. Wspieramy ją na tyle ile możemy. Do naszych uszu doszedł dźwięk dzwonka, ogłaszający pierwszą lekcję - biologię.
Nauczycielka sprawdzała listę obecności.
- Sasuke Uchiha? - spytała, rozglądając się po klasie. Ach. Czyli tak się nazywa ten nowy.
- Jestem. - w drzwiach stanął nowy  chłopak. Wejście smoka normalnie. Każdy momentalnie zwrócił na niego uwagę. Jego chłodną aurę dało się wyczuć na kilometr, ale chyba innym dziewczynom za bardzo to nie przeszkadzało. Ubrany był w ciemne jeansy i podkoszulek z nazwą jakiegoś zespołu. Brakowało tylko dymu wokół jego osoby. I miałby wejście jak w filmie.
- Siadaj - nauczycielka rozejrzała się po klasie - obok Sakury. - wskazała palcem wolne miejsce obok mnie. Chłopak spojrzał tylko na mnie i usiadł obok nic nie mówiąc. Nawet się nie przywitał. Czytałam uważnie tekst o mikroorganizmach, który zadała nam nauczycielka, ale zauważyłam też, że nowy co chwila mierzy mnie ukradkowym spojrzeniem. Nie czułam się swobodnie. Spojrzałam na niego z tekstem mówiącym " o co ci chodzi człowieku ? " Nic nie odpowiedział, skupił się na czytaniu tekstu. Już więcej na mnie nie spojrzał. A ja wiedziałam jedno. Nie polubię tego chłopaka.
Koniec zajęć, został nam jeszcze wf, ale jak dla mnie to nie lekcja. Przebrałyśmy się z dziewczynami w stroje i bez polecenia nauczyciela zaczęłyśmy rozgrzewkę. Na początek bieganie. Oczywiście gadanie podczas biegu to podstawa.
- Sakura no i jak ten nowy? - Nami zadała mi od razu to pytanie, kiedy wysunęłyśmy się na prowadzenie.
- On? Proszę cię. Prawie całą lekcję się na mnie gapił, a kiedy dałam mu do zrozumienia, by przestał odwrócił się i już nawet nie odwrócił głowy lekko w moją stronę.
- Widziałam jak na ciebie spoglądał, ale reszta naszej klasy zamiast spoglądać na tekst gapiło się właśnie na niego.
- Szczerze to wydaje mi się, że go nie polubię. Nawet się nie przywitał. - nie interesował mnie jakiś facet, który myśli, że ma specjalne prawa.
- Nie znoszę, kiedy facet jest narcyzem. No chyba, że jest dobry w łóżku. - spojrzałam wzrokiem mówiącym " chyba sobie żartujesz " na Angie. Kocham ją, czasami nie umiem podążyć za jej tokiem myślenia.
- Nie wiem i nie chcę sprawdzać. Chodźmy, bo Anko już przyszła.
Ostatnia lekcja na dziś się zakończyła. Wszyscy idą do domu, a ja podążam przez miasto w kierunku klubu. Nie zdążyłam wam się pochwalić. Tańczę breakdance. Po raz pierwszy ujrzałam ten styl na ulicy. Pewna grupa na rynku tańczyła codziennie, a ja ich obserwowałam. Zaczęłam sama próbować i tak dziś należę do drużyny, która wygrała mistrzostwa województw. Szykujemy się na mistrzostwa kraju, ale jeszcze długa droga przed nami. Wbiegłam szybko do sali, bo uświadomiłam sobie, że jestem spóźniona. Nasza drużyna nie posiadała trenera, choreografa. Byliśmy tylko my. Sami w sobie byliśmy trenerami. Gdy weszłam do środka. Grupa już rozciągała się na środku. Gdy mnie ujrzeli, uśmiechnęli się i pokiwali rękoma, bym jak najszybciej dołączyła.
- No i jak w szkole, młoda? - nie znoszę tego przezwiska. Ale fakt byłam tu najmłodsza. Tutaj wszyscy mieli minimum dwadzieścia lat. A ja? Siedemnaście.
- Dobrze, do naszej klasy doszedł nowy. Nie polubię go. - stwierdziłam i wzruszyłam ramionami. Kapitanem zespołu był Tenshi. Chłopak, który był najlepszym tancerzem jakiego tylko znałam. To on wziął mnie do zespołu. Pewnego razu zostałam dłużej w szkole na sali i tańczyłam. Wtedy, gdy mnie podglądał byłam na niego zła, ale teraz jestem mu za to wdzięczna. Rozwijam się, a także zyskałam wiernego przyjaciela. Trening trwał jak zawsze dwie godziny. Była już szesnasta. Tenshi zaproponował, że mnie odprowadzi.
- Jak ci życie leci? Dawno się nie widzieliśmy. - tak. wyjechał na trochę za miasto w poszukiwaniu pracy. Nie układało mu się najlepiej w domu, ale jest już dobrze, z czego bardzo się cieszę.
- Wszystko dobrze. Zamieszkałam sama i nareszcie mam własny samochód. - zaśmiałam się. Szliśmy w dresach i torbach na ramie. Nasze ciała były spocone, ale nie przeszkadzało nam to. Pierwsze co zrobię to wezmę prysznic.
- A jak z sercowymi sprawami? Masz kogoś? - oho wkraczamy na niebezpieczne wody.
- Na razie nie. Nie szukam chłopaka. - jego oczach ujrzałam żal. Wiedziałam, że mu się podobam. Ale nie umiałam pokochać go jako chłopaka. Kocham go jak brata. - Przykro mi. - spojrzałam na niego.
- Nie nic się nie stało. Rozumiem. Wiesz dobrze, że mi się podobasz, ale nie mam zamiaru zmuszać cię do niczego. - byłam mu wdzięczna. Był wyrozumiały, szczery, zabawny, pomocny. Dlaczego nie mogę zakochać się w nim? Mam pod nosem człowieka idealnego. Ale przy nim nie czuję motyli w brzuchu. Nie robię się czerwona, chyba, że jestem na treningu.  Nie czuję zawstydzenia. Życie jest okrutne.
- Dziękuję. Ja lecę, do zobaczenia. - na pożegnanie dałam mu całusa w policzek.
W domu wzięłam prysznic i zaczęłam powtarzać materiał z dzisiejszych. Oczywiście otworzony laptop musi być. Nie mogłam się skupić dziś na niczym. Na treningu tez gorzej mi dzisiaj poszło. Nie mogłam zapamiętać prostego układu. Po chwili dostałam sms-a od Naruto. Pewnie dotyczył imprezy.
Naruto: Sakura impreza jest w ten weekend o godzinie osiemnastej. Nic nie przynoś wszystko będzie na miejscu. Przekażesz Angie? Nie mam do niej numeru. Nami już powiedziałem osobiście. :) 
Wcale mnie nie dziwi, że poinformował ją pierwszą. Głupek jeden po imprezie od razu było widać, że coś zaiskrzyło a bagatelizują to obydwoje. Rany, on jest ślepy, a ona niemądra. Dla odmiany teraz ja pobawiłabym się w swatkę. To w cale nie jest głupi pomysł. Można byłby ich gdzieś umówić po lekcjach, ale to będzie trudne. Nami cały czas poświęca jednemu zajęciu - jeździectwu. Konie to jej życie. Chce zostać weterynarzem, który specjalizuje się końmi. No cóż coś się wymyśli. Ale najpierw odpisze Naruto.
Sakura: Okej nie ma sprawy, to do zobaczenia. W ten weekend mam rozumieć Sobotę, prawda?
Po chwili dostałam odpowiedź.
Naruto: Tak. No czyli jak zawsze. Impreza jest jutro. Dziś piątek. Zajrzałam do szafy. Co mam założyć? Chyba zdecyduję się na czarne rajstopy, czarną spódniczkę i krótki bordowy sweter. I do tego brązowe botki. Powinno być całkiem okej. Naszykowałam rzeczy i położyłam na kanapie. Na dziś koniec nauki i zmartwień. Położyłam się na łóżku i myślałam. Nad czym? Jak zaprzyjaźniłam się z dziewczynami. Z Angie chodziłyśmy razem do gimnazjum. Nie kolegowałyśmy się, ale podobał się nam ten sam facet. Tak na początku miałyśmy ochotę wydrapać sobie oczy. No bo jak? Podoba jej się ten sam facet co mnie? A więc wojna! Nasza rywalizacja trwała ponad miesiąc. Potem nasz konflikt został zażegnany. Rey, bo tak miał na imię chłopak o którego się kłóciłyśmy okazał się być zwykłym dupkiem. Na początku zarywał do mnie, a potem do Angie. Leciał na dwa fronty. Nie znoszę takiego zachowania. Kopnęłyśmy go w dupę. Ale na coś się jednak przydał. To przez niego zostałyśmy przyjaciółkami i przyrzekłyśmy sobie nigdy nie pokłócić się z powodu płci słabej. Z Nami znam się za to od liceum. Poznałyśmy się zaraz na początku, bo siedziałyśmy razem na chemii. Nie znoszę tego przedmiotu, a ona go uwielbia. Pomagała mi, a ja jej w niemieckim, Angie też. No i tak od słowa do słowa, od spotkania do spotkania. Teraz jesteśmy nierozłączne. Ja, Nami i Angie. Zamknęłam oczy. Wymyślałam znowu scenariusze, dialogi, które i tak nigdy się nie spełnią. Z wymarzonymi obrazami usnęłam.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. W piżamie otworzyłam drzwi. W progu stały dziewczyny.
- Wiesz która jest godzina? - spytała mnie oburzona Nami.
- Nie wiem, a co? - spojrzałam na nie niezrozumiale.
- Jest dwunasta! Obiecałaś nam, że pójdziesz z nami do centrum. Musimy kupić coś na imprezę. - o cholera, faktycznie. Zapomniałam.
- Ajć. Wybaczcie. Wejdźcie, róbcie co chcecie ja zaraz się ogarnę i zejdę do was. - po tych słowach zostawiłam je, a sama pobiegłam na górę i ubrałam się. Szybkim ruchem zeszłam do kuchni. Przy stole czekały dziewczyny.
- Cztery minuty. Rekord. - odezwała się Angie. - bardzo zabawne.
- Serio mierzyłaś? Nie mogłaś za ten czas zrobić mi kawy? - ona tylko wskazała palcem na blat. Stał tam kubek. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie. Kto jak kto, ale kawy Angie są najlepsze. Sama pije jej więcej niż ja.
- Dobra wypita, idziemy.

- No i co? Znalazłaś już to czego szukasz? - odezwałam się do Nami. - o rany zakupy z nią to samobójstwo.
- No jeszcze nie. To musi być to coś. To ma do mnie krzyczeć. Weszłyśmy do ostatniego sklepu. Na wejściu Nami stanęła i spojrzała w jeden punkt. Razem z Angie powtórzyłyśmy jej czynność. Na serio? Krzyczą do niej akurat buty? Wpatrywała się w nie jak w największe ciacho, które zobaczyła.
- Muszę je kupić! - wzięła szybko odpowiedni rozmiar i przymierzyła. Okej muszę przyznać, że nogi w tych szpilkach miała zajebiste.
- No i co sądzicie, dziewczyny? - Angie wydawała się zaniemówić. Chyba owe szpilki przypadły jej do gustu.
- Dwa słowa - odezwała się po chwili. - Pożyczasz je. - dodała. Kocham te dziewczyny i nie wiem co bym zrobiła, gdybym ich nie poznała.
Wyszłyśmy ze sklepu z nową zdobyczą Nami. Chciałyśmy być już w domu. Jak dobrze mieć samochód. To takie wygodne. Po chwili byłyśmy u mnie w domu. Pokazałam dziewczyna moją kreację na imprezę.
- No super będziesz wyglądać. - pochwaliła mnie An. Dziewczyny też prezentowały się zjawiskowo. An ubrała czarną sukienkę z baskinką. Górę miała ćwiekowaną i miała po środku suwak. Piękna. Do tego niebieskie szpilki, które pasowały do torebki. Nami jako jedyna założyła lekko przecierane jeansy, czarną koronkową bluzkę z prześwitującymi, luźnymi rękawami i szpilki świeżo zakupione. Wszystkie wyglądałyśmy pięknie.
- No to co dziewczyny, jedziemy? - zapytałam z uśmiechem, obracając w dłoniach kluczyki.

Rany, nie ważne ile razy tutaj byłam dom Naruto zawsze będzie mnie szokował swoją wielkością. Jego tata jest lekarzem a mama prowadzi własną firmę, dlatego się nie dziwić. Często nie ma ich w domu, ale kiedy już są starają się cały swój czas poświęcać blondynowi.
- Nigdy się nie przyzwyczaję. - jęknęła Nami. Jakby czytała mi w myślach.
- Szykuj się, niedługo sama tu zamieszkasz. - powiedziała An i dała lekkiego kuksańca w bok Nami. Zaśmiałam się, bo biedaczka zrobiła się czerwona i nie widziała co odpowiedzieć. An musiała dodać swoje pięć groszy, ale to zabawne. Nie raz potrafi przygasić człowieka swoimi tekstami z górnej półki. Przykład mieliście w szkole. A to tylko kropla w morzu. Nami była z reguły cicha i spokojna. Na pozór. Przy nas potrafiła się wyluzować, a kiedy trzeba pokazuje pazurki.
- Hej dziewczyny, czekałem na was! - z daleka można było rozpoznać jego głos. Organizator imprezy przybył. - Świetnie wyglądasz Nami. - pierwsze co zrobił to przywitał się z nią, no bo jakby inaczej. Dał jej buziaka w policzek. Widziałam jej już czerwoną twarz. Dopiero swoją uwagę skierował na nas. - Też wyglądacie zniewalająco. Chodźcie poznam was z moim przyjacielem. - chwycił za rękę Nami i kazał nam iść dalej. - Jak oni słodko wyglądają. Wyczuwam miłość w powietrzu. Chciałabym jeszcze tylko mieć strzały amora, by ich jeszcze popchać w swoim kierunku. Już się postaram o to by Nami  też dziś została. Przeciskaliśmy się przez tych wszystkich ludzi, by dotrzeć do centrum zabawy. Ogrodu. Naruto ciągał za sobą Nami, a ona starała się dotrzymać mu kroku w tych butach. Ja bym nie dała rady tak biegać. Dlatego preferuje koturny. Nareszcie blondyn zatrzymał się, a my zaraz za nimi.
- Dziewczyny przedstawiam wam Sasuke. - no to chyba jakieś żarty.  Serio to on jest przyjacielem Naruto? On chyba był tak samo zdziwiony jak ja, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Sasuke to jest Angie, Nami i Sakura. - przedstawił nas.
- My się już znamy, ale nie tak oficjalnie, bo ktoś nie raczył się nawet przedstawić. - prychnęłam. On tylko spojrzał na mnie spod byka i wyciągnął rękę.
- Sasuke Uchiha. - uścisnęłam ją chcąc nie chcąc.
- Sakura Haruno. - odwróciłam głowę teatralnie. Wyobraźcie to sobie. Dwie osoby z niechęcią się sobie przedstawiają a inni przyjaciele gapią się na ciebie jakbyś przed chwilą wywołała wojnę domową.
- Sasuke siedzi z Sakurą na biologi. - wyjaśniła Nami Naruto, bo on chyba nic nie rozumiał.
- Ach... no okej powiedzmy, że rozumiem waszą niechęć. - Angie położyła mi rękę na ramieniu.
- Idziemy na drinka? - spytała.
- Nawet nie musisz pytać. - odpowiedziałam. - Nami idziesz z nami? - spytałam. Ona nie zdążyła nic powiedzieć, bo wyręczył ją Naruto.
- Wy idźcie, a ja ją porywam na parkiet. - zasalutował i uśmiechnął się i pobiegł z naszą przyjaciółką na parkiet. Sasuke odszedł, a my z An poszłyśmy na drinka.
On ma nawet barmana? Serio? Nie było tu ostatnio nikogo takiego. Czy Naruto stwierdził, że lepiej będzie, że jedna osoba ma się tym zajmować. W sumie dobry pomysł.
- Hej dwa mocne drinki proszę! - krzyknęłam barmanowi do ucha. A był nawet przystojny. Uśmiechnął się i zrobił nam po drinku.
- Aż tak nie przypadł ci do gustu? - zapytała mnie An. Czemu ma zamiar rozmawiać akurat o nim?
- Nie. A ty jak tam masz kogoś na oku? - odbiłam piłeczkę. Widziałam jej minę. Nie była zachwycona, że odwlekam temat.
- Jest ktoś taki, ale nic ci nie powiem, dopóki ty nie powiesz mi za co dokładnie go nie znosisz.
- No bo widzisz go. Zachowuje się jak narcyz, pała do mnie niechęcią, to ja nie mam zamiaru sie przed nim płaszczyć. Nie będę jedną z tych wszystkich dziewczyn. - wskazałam palcem na tłum dziewczyn, które oblegały nowego.
- Swoją drogą całkiem nieźle się rusza. - powiedziała An. Okej nie ruszał się źle, a raczej zawodowo. Te kroki były dobre. Ale wydaje mi się, że gdzieś je już widziałam. Ale chyba publiczność reagowała zbyt energicznie. Nie pokazał jeszcze nic aż tak efektownego. Prychnęłam.
- Och znam to spojrzenie. - uśmiechnęła się. - No idź i pokaż mu kto tu jest najlepszy. - o nie. Ja nigdzie się nie ruszam. Po prostu mierzyłam go wzrokiem. W jednej chwili nasze spojrzenia się spotkały. Moje pogardliwe, a jego zbyt pewne siebie. Chyba trochę już wypił, bo jego mroczna aura zniknęła a pojawiła się aura pewnego siebie dupka. Odwrócił się w moją stronę. Jakby chciał powiedzieć " No chodź ". Nie wiem czy to ten jeden drink dał mi trochę odwagi czy ostre słowa An, ale wstałam i kierowałam się w jego stronę. Przez całą drogę mierzył mnie wzrokiem. Ludzie lekko usuwali mi się z drogi. Sasuke czekał na mnie. Kiedy stanęłam na przeciwko niego uśmiechnął się w moja stronę. Ten uśmiech był taki zabójczy. Muzyka zmieniła się na jeszcze szybszą. Sasuke wyciągnął ku mnie rękę. Ujęłam ja, a on szybko mną obrócił. Po chwili poczułam jego rękę na mojej talii. Prowadził mną. Był to taniec trochę inny bo oczywiście musiał dodać własne akcenty. Czy ty mi rzucasz wyzwanie? Okej. Odpowiedziałam. Zaczęłam tańczyć w rytm muzyki. Gwizdanie, oklaski jeszcze bardziej mnie nakręcały. On zamiast odpuścić zacząć odpowiadać. Nasz taniec był jak połączenie ognia z lodem. Niedopasowany a jednak zawsze razem. Ludzie zrobili nam miejsce na parkiecie. A ja nawet zauważyłam w tym tłumie twarz Nami i Naruto. Chciałam jej powiedzieć, żeby nie zwracała nawet na to uwagi, ale brunet odciął moją uwagę. Ponownie chwycił mnie za rękę i położył ją na swojej szyi. Swoją położył na mojej talii i poczułam jak opadam w dół. Zaplątałam moją nogę o jego, by uniknąć upadku, ale poczułam jak zatrzymuje się przy samej ziemi. Jego ręka jeszcze bardziej przylgnęła do mojego ciała. Muzyka ustała. Oddychałam ciężko tak jak on. Spoglądał na mnie inaczej. W jego wzroku nie mogłam dopatrzeć się chłodu i obojętności. Widziałam coś innego. Jakby iskrę. Jego oddech też powoli się uspokajał. Wszyscy bili nam brawo. Ludzie byli zachwyceni. Do tej pory nikt nie wiedział, że tańczę oprócz dziewczyn i Naruto. Cały czas byłam pochylona do dołu. Sasuke nie przenosił spojrzenia. Obserwował mnie.
- Jesteś świetna. - szepnął mi do ucha. I poczułam jak z powrotem staję w pionie. To zdecydowanie była najdziwniejsza impreza.
Zabawa powoli dobiegała końca. Wszyscy powoli się zwijali. Miałam zrealizować swój plan. Cholera! W tłumie ludzi przewinęła mi się An. Wzięłam ją pod ramię.
- Miałam sprawić by Naruto i Nami poszli dalej w swoim kierunku. Mam zamiar to zrobić. Pomożesz mi? Jeszcze nie jest za późno. - błagałam ją.
- Wtedy kiedy ty zabawiałaś się z Sasuke ja zdążyłam już wszystko zrobić. - co? Czy An też od początku myślała o tym samym co ja?
- Co zrobiłaś? - byłam bardzo ciekawa.
- Po prostu kazałam Naruto pogadać z nią, a dodałam tylko, że Nami jest na górze. - zaśmiała się.
- Nie zgadnę, a Nami powiedziałaś, że Naruto chce z nią pogadać i czka na górze, prawda? - kąciki moich ust podniosły się ku górze.
- Dokładnie. Jak myślisz będzie na nas zła, gdy dowie się, że ją zostawiłyśmy? - wątpię.
- Nie chyba nie. Ale idziemy, by nie zdążyła nas zobaczyć, chociaż i tak wątpię by teraz akurat spędzała czas na szukaniu nas. - zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę mojego domu.

Nie obyło się bez bólu głowy. Obudziło nas walenie w drzwi. Co? Przecież jest niedziela rano. Zeszłam na dół, myśląc czym zabić dobijającego się człowieka. Otworzyłam drzwi z miną istnego mordercy, ale szybko moja mina uległa zmianie.
- Nami co tu tu robisz? - miałaś być u niego, no!
- Zabije was i uduszę. Pokroję i tak od nowa. - podrapałam się po głowie.
- Wiesz teoretycznie to jak nas najpierw zabijesz to nie ma sensu nas dusić. - odezwałam się. Widziałam jak zaciska ręce w pięści. - widzicie! O takiej złej Nami wam mówiłam! Już nie żyję.
- Znowu to zrobiłyście! Mam normalnie ochotę was zamordować. Musicie sprawiać, że muszę zawsze lądować w jego pokoju? - słyszałam jak po schodach schodzi An.
- Kto się tak drze o tak wczesnej porze? - zapytała zła, ale jej reakcja na widok Nam była taka sama jak moja. Znaczy ja powiedziałam co innego.
- Nami? No i co wieczorne balety w łóżku wyszły? - zapytała z szatańskim uśmiechem. Ja obserwowałam jak twarz Nami staje się cała czerwona, a ona sama nic nie powiedziała. Otworzyłam szeroko oczy.
- Nami...poważnie? - zapytałam, jej brak reakcji mówił wszystko! - An udało nam się! Przybiłam sobie z nią żółwika. Byłam taka zadowolona! Nareszcie poszli w dobrą stronę. Teraz to już żadna nie jest dziewicą. Zaśmiałam się ze swoich myśli. Tańczyłam taniec zadowolenia.
Weszłyśmy do kuchni i zaczęłyśmy gadać.
- No i jak to było? - An naciskała. Musiała wiedzieć w końcu sama ich popchnęła ku temu. Nami lekko zarumieniona zaczęła opowiadać.
- No...po prostu jak oboje znaleźliśmy się w pokoju to zrozumieliśmy, że nas wrobiłaś. Miałam już schodzić na dół, ale w ostatniej chwili, Naruto powiedział, że nie ma ochoty na tańce. Zaproponował film, no to ja się zgodziłam i oglądaliśmy ten film i ...
- I nie wiesz jakie było jego zakończenie, bo byłaś zajęta czymś innym. - zaśmiała się. An była bezpośrednia.
- Ale ja nie wiem, jak mam się teraz przy nim zachować.
- Proste, od teraz możesz nazywać się jego dziewczyną. - powiedziałam. No przecież to było oczywiste. Naruto nawet nie oglądał się za innymi. W jego głowie była tylko ona.
- Zgadzam się z Sakurą. Zobaczysz, że ty nic nie musisz robić. On sam podejdzie do ciebie, nie znasz go? Jeszcze ogłosi to wszystkim. - Nami otworzyła szeroko oczy i schowała głowę w kolana.
- Oj daj spokój. Chodziło mi o to że ogłosi wszystkim, że jesteście parą. Zobaczysz będzie okej. Dasz radę. W końcu teraz powinnaś myśleć o nim jak o rycerzu. - dodała. - W sumie każdy facet ma coś z rycerza.
- Tak...szkoda, że najczęściej jest to zakuty łeb. - odezwałam się. - Ale to nie tyczy się Naruto. - wywinęłam się, gdy ujrzałam wzrok mojej przyjaciółki.
- A jak tańczyło ci się wczoraj z tym zakutym łbem? - teraz to Nami postanowiła mnie podręczyć.
- Nijak. Dobrze tańczy i tyle.
- Tak jasne, nigdy nie pokazywałaś, że potrafisz tańczyć, a on się pojawia na parkiecie a ty tańczysz razem z nim. - dobra tu mnie masz.
- Musiałam mu pokazać, jak się tańczy na prawdę. - wzruszyłam ramionami i wstałam by zrobić kawę. Nie mogłam jednak z głowy wyrzucić tych kroków. Na bank je już gdzieś widziałam.
- Dobra, dobra, przyznaj się, że na niego lecisz Sakura. - An przewróciła oczami. Zaśmiałam się.
- Ja w nim? Proszę cię, masz zamiar porównywać mnie do tych pustych lasek, które nie zamieniły z nim ani słowa, a już wyobrażają sobie, że jadą razem w kierunku tęczy?
- Wiesz dla ciebie mogę spalić im tę tęczę. - powiedziała gładko An. Spojrzałam na nią spod byka.
- Dzięki, będę pamiętać. - odpowiedziałam z pomrukiem. - Nie wiem jak wy. - powiedziałam upijając ostatni kawy. - Ale ja się przebieram i idę na trening. - dodałam. Włożyłam szklankę do zlewu.
- Dzisiaj też masz trening? Rany dziewczyno zwolnij trochę.
- Nie mogę opuścić treningu. Tenshi powiedział, że grupa rywalizująca chce rewanżu o to kto wystąpi na zawodach krajowych. A i chce mnie o czymś poinformować. - wzruszyłam ramionami.

Dziś trenowaliśmy ciężej niż zazwyczaj. Wszystkie układy powtarzaliśmy po kilka razy. Każdy najmniejszy błąd był wyłapywany przez Tenshiego. Nie wiem dlaczego dziś mamy taką napiętą atmosferę. Nawet Kiba bał się odezwać, a ona robił za głównego żartownisia tej drużyny.
- Dobra koniec. - odezwał się nasz kapitan. Spojrzałam na niego kontem oka. Każdy spakował swoje rzeczy i powoli wyszedł z sali. Bez pożegnania. Wzięłam torbę. Wszystko mnie bolało. Dzisiejszy trening zdecydowanie był jednym z najcięższych. Może mu przejdzie.
- Sakura, zostań. - wydał mi polecenie, ale tym razem nie usłyszałam rozkazu w jego głosie. Spojrzałam na niego. Wydawał się zmieszany, jakby nie wiedział co ma zrobić.
- Słucham? Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie krzyczał. Jesteś nie w humorze, ale to nie znaczy, że musisz się na nas wyżywać. - powiedziałam stanowczo. On tylko pokręcił głową, usiadł na sali i poklepał miejsce obok siebie. Po chwili już mówił mi o co chodzi.
- Posłuchaj, wyjeżdżam. Nie wiem na ile. - co on do mnie przed chwilą powiedział?
- Jak? Przecież mamy rewanż i musisz nas przygotowywać do mistrzostw. Tensi co się dzieje? - spojrzałam na niego uważnie.
- Moja rodzina znowu ma długi. Muszę im pomóc. Wiem, że dacie sobie radę. Jesteście dobrze przygotowani.
- Dobrze, a kto ma nas trenować? - spytałam. Nie wyobrażałam sobie całej tej sytuacji.
- Odpowiedź jest całkiem prosta. Ty będziesz od teraz nowym kapitanem. - że co? Czy on sobie ze mnie żartuje?
- Ja? Ja nie potrafię trenować naszych. Poza tym nie mają do mnie respektu takiego samego jak do ciebie. I hello jestem tu najmłodsza. Masz lepszych tancerzy ode mnie w zespole. - Tenshi pokręcił tylko głową.
- Nie, ty się nadajesz na to w sam raz. Widziałem cię na ulicach i wtedy na sali. Wiedziałem, że będziesz świetną tancerką i nie myliłem się. Jesteś perfekcyjna. Masz dobrą technikę i unikalne figury. Tylko musisz pokazać, że nie dasz wejść sobie na głowę. - dla mnie jednak wciąż było to nierealne. Ja siedemnastoletnia licealistka ma trenować starszych od siebie o parę lat? Nie, no po prostu nie.
- Gdzie wyjeżdżasz?
- Do Stanów, norma. Sakura proszę obiecaj mi, ze się zgodzisz. Nie znam lepszych na to stanowisko. Jeżeli się nie zgodzisz grupa się rozpadnie, a na krajowe pojedzie drużyna Itachiego. Tego chyba nie chcesz, prawda? - no tak owszem nie chcę, ale nadal nie wyobrażam sobie siebie na pozycji kapitana. To wielki obowiązek. Nie ma mowy nie zgodzę się!
- Dobrze, zgadzam się. - nie jestem asertywna. Powinnam nauczyć się odmawiać. Poczułam mocny uścisk. Byłam smutna, że znowu od nas odchodził. Ale w jego rodzinie na prawdę nie jest kolorowo. Mieliśmy się pożegnać, ale wpadło mi coś do głowy.
- Tenshi, poczekaj! Mam dylemat. Możesz mi powiedzieć czy ty tez widziałeś już gdzieś te kroki? - odtańczyłam kawałek kroków Sasuke. Starałam się wykonać je jak najlepiej.
- No oczywiście, że znam. Te kroki wymyślił Itachi na naszą walkę finałową do turnieju. Był bardzo blisko wygranej dzięki tej kombinacji. Gdzie je widziałaś?
- Na imprezie był taki chłopak, który tańczył te same kroki. - powiedziałam. Tylko skąd Sasuke zna te kroki? Czyżby coś ich łączyło?
- Nie wiem skąd je zna. Może ich się po prostu nauczył. Występy były filmowane. - możliwe. W końcu to wydarzenie było jednym z głośniejszych w tamtym roku.
- Może. No to kiedy wylatujesz?
- Dziś wieczorem. - czyli to pożegnanie. Oczy mi się zaszkliły. Nie lubię, kiedy odchodził. Przytuliłam go. Odprowadził mnie pod sam dom. Pogadaliśmy i jeszcze raz życzyłam mu wszystkiego dobrego i by jak najszybciej wrócił. " Nie bój się Sakura, nawet się nie zorientujesz, a ja będę już z powrotem. " Trzymam cię za słowo...

Poniedziałek. Znowu kolejny tydzień szkoły. Sasuke nie wydawał się być już taki oschły dla mnie. Nawet czasami pogadaliśmy na biologii. Kiedy zaczepił mnie na korytarzu wszystkie dziewczyny miały ostre ogniki w oczach. Nie wiem o co im chodzi. W cale się nie dziwię Sasuke, że nie ma ochoty z nimi gadać. Gapią się jak na najlepszy towar.
- Sakura, podwieźć cię? - obok mnie zatrzymał się samochód i spod przyciemnianych szyb usłyszałam znajomy głos. O wilku mowa.
- Cześć Sasuke, pewnie, dzięki. - wsiadłam. Samochód miał serio luksusowy. Nie powiem wam jak się dokładnie nazywa, bo kompletnie się na tym nie znam, ale wiem tyle, że to BMW. Jechał wolno, chodź ulice były puste.
- Czemu jedziesz tak wolno? - zapytałam. Spojrzał tylko na mnie i uśmiechnął się.
- Bo jak przyśpieszę, będziemy mieli mniej czasu na pogadanie. - uśmiechnął się. Uśmiechnął się? Jeszcze nie widziałam uśmiechu na jego twarzy.
- To o czym chciałbyś pogadać?
- Na imprezie pokazałaś klasę. Ruszasz się fenomenalnie. - czy on mi schlebia?
- Dziękuje, ty też dobrze tańczysz. Szczególnie twoje ostatnie kroki mnie zainteresowały. - spojrzał na mnie. - Tak nauczyłem się ich od brata. - brata?! Itachi ma brata? W sumie...jakby się przyjrzeć to są nawet podobni. Bracia. Dlaczego ja na to nie wpadłam?
- Coś się stało? Zareagowałaś dosyć dziwnie. - spojrzał na mnie uważnie.
- Nie po prostu...musisz mieć zdolnego brata. - zagadnęłam.
- Tak, Itachi jest już kupę lat w tym stażu. Nie znam lepszego tancerza od niego. Szczerze mówiąc to nawet dla niego tu przyjechałem. - a to ciekawe.
- Co masz na myśli?
- Powierza mi swoją grupę. Mamy zamiar wygrać z grupą, która wygryzła ich w rundzie do mistrzostw krajowych. Mam zamiar pokazać im gdzie jest ich miejsce. Nie mają z nami szans. - słucham? Nie mamy szans? Moja mimika uległa zmianie. Z wesołej na pochmurna i złą.
- Czy coś się stało? - zapytał mnie.
- Nie...nic się nie stało. Życzę powodzenia. - uśmiechnęłam się sztucznie.  Przyda wam się. 
- Dzięki.

- Sakura, Sakura! - szłam nikogo nie słuchając. W głowie mam już scenariusz jak rozwalić Sasuke na dogrywce. Przerwałam swoje rozmyślenia, bo poczułam jak Nami wiesza mi się na ramieniu.
- No zatrzymaj się żeż w końcu! - zawołała mi prosto do ucha, a ja jak na komendę się zatrzymałam.
- Słucham? - nie wiedziałam co jest takie ważne, żeby wyrywać mnie z pogrążania drużyny Sasuke.
- Angie ma chłopaka! - orzeźwiłam się momentalnie.  Kiedy ona się zdążyła umówić?
- Nie mam chłopaka tylko poznałam jednego takiego... - widziałam jej minę. Niby ją to nie ruszało, ale w środku toczyła się wojna sprzecznych emocji. Skoro Angie się nim zainteresowała to chłopak musi być wyjątkowy.  
- Jak się nazywa i jak go poznałaś? - czy mi się wydaje czy ona lekko się zaczerwieniła?  
- Nazywa się Jake. Jest studentem. Studiuje pedagogikę. W przyszłości chce zostać nauczycielem. Fajny facet. Spotkałam go, jak ty wyszłaś na trening. Szłam do domu i na niego wpadłam. Przeprosił i w ramach tego zaprosił mnie na kawę. I to tyle. - czyli to tylko zwykłe spotkanie. Nami jak zwykle przesadza.
- No i zaprosił mnie do kina. - dodała po chwili z uśmiechem na ustach. Okej, teraz zwracam jej honor. Czyli spodobała się studencikowi? Ciekawe. Spojrzałam na nią swoim jedynym spojrzeniem mówiącym " jeżeli się z nim nie umówisz wydrapie ci oczy " Chyba zrozumiała moje przesłanie.
- Dobra, dobra, ale teraz ja ci sprzedam newsa. Nami idzie na noc do Naruto. Wiesz " Maraton " - powiedziała w cudzysłowie An. - Dobrze wiemy co będą robić. - zaśmiała się An. Okej ja jej towarzyszyłam to było zabawne.
- Nie prawda, masz tak zaniżony poziom myślenia An. Ludzie nie wszędzie widza sytuacje do seksu tak jak ty. - skoszona An i to w dodatku przez Nami. Co tu się dzieje? Ziemia staje się płaska? Ona nie wiedziała co odpowiedzieć. Resztę dnia spędziłyśmy na rozmowach. Ja natomiast wyłapywałam spojrzenia Sasuke, ale nawet jego głębokie oczy nie przeszkodziły mi w realizowaniu mojego planu.

Właśnie szykowałam się do wejścia na trening. Bałam się jak cholera. Nie wiem jak zareagują na nie w nowej roli. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle. Złapałam za klamkę i wzięłam głęboki oddech. W środku znajdowali się już wszyscy. Na mój widok zaprzestali wykonywania jakichkolwiek czynności.
- Cześć wam. - przywitałam się ze wszystkimi.
- Witamy panią kapitan. - odezwał się Kiba. Wiedzą? - Tenshi nas powiadomił o tym, że wyjeżdża i o tym, że od dziś to ty przejmujesz stery mała. - zaśmiał się i przyjaźnie objął mnie ramieniem. Powiedział im? I widać przyjęli to na spokojnie. Całe szczęście.
- A tu jest list do pani kapitan. - Sash podała mi kopertę. Otworzyłam. Miejsce, data, godzina spotkania. Rewanż.
- To już za tydzień. - powiedziałam. Mamy tylko tydzień na przygotowanie choreografii. Najciekawsze jest to, że wybrał ciekawą ulicę. Wiśniowa. Tam zaczynałam moją przygodę z tańcem.
- Posłuchajcie, mamy tydzień do rewanżu. Tydzień ciężkiej pracy, potu i łez. Musimy to wygrać! - krzyknęłam i zgniotłam kartkę. Wszyscy kiwnęli głowami. Zabieramy się do pracy! Ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia.
Pod koniec obiecaliśmy sobie jedno. Nigdy się nie poddamy.
Dni mijały szybko. Szkoła, trening, szkoła, trening i tak w kółko. Nie żyłam niczym tylko wygraną. Przygotowaliśmy naprawdę dobry układ. W dodatku ostatnio zdarzyła się pewna rzecz, która zmiotła mój cały optymizm. Wyobraźcie sobie, że zanurzacie się w mojej pamięci...
- Sakura musimy pogadać. - Sasuke złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb korytarza. Oczywiście nie obyło się bez wścibskich spojrzeń dziewczyn. Ale to było chyba ważne, bo mocno ściskał moją dłoń. Bo jakbym miała w planach uciec. Gdy już dotarliśmy do celu. Puścił mnie i bez owijania w bawełnę powiedział.
- Musisz ze mną zatańczyć na pewnym rewanżu. - co? Nie no nie wierzę! Czy on w ogóle wie do kogo o tym mówi?
- Dlaczego akurat ja? I dlaczego mi to proponujesz?
- Jesteś bardzo dobra. Opanowałabyś szybko układ. Wymyśliłem dobre zakończenie i potrzebuję do tego ciebie. - spojrzał w moje oczy po chwili ujął moje dłonie. Romantyk się znalazł. Pokręciłam głową.
- Sasuke wybacz mi, ale jestem zajęta i nie mogę ci pomóc.
- Nawet nie wiesz, kiedy to jest. - nie, nie, nie jak mam mu odmówić? Przecież nie powiem " nie masz o co prosić, bo właśnie gadasz z kapitanem twoich przeciwników "
- Wybacz, ale prosisz niewłaściwą osobę. Puściłam jego dłonie. Nie mogę ci pomóc. - chciałam odejść, ale on mi nie pozwolił.
- Sakura. - jego głos był inny. Czyżby wrócił zimny Sasuke? Złapał mnie za ramię i obrócił. Znalazłam się przy ścianie. Jego ręce znalazły się po obu stronach mojej głowy. - zrozum, że jesteś jedyna, która może sprostać temu układowi. - spojrzał w moje oczy. - Chyba podobało ci się jak ze mną tańczyłaś. Mogłabyś nawet dołączyć na stałe.  Od razu bym cię przyjął. - przy ostatnim zdaniu kącik jego ust podniósł się do góry. Chyba zmierzamy ku innym wodom. Udało mi się uwolnić z " pułapki " i powiedziałam...
- Nie! Sasuke nie przyjmuje twojej propozycji. Nie chcę z tobą tańczyć. - odeszłam jak najszybciej.
Byłam zszokowana i do tej pory jestem. Wydawało mi się, że jego prośba miała drugie dno, ale jakie to nie mam pojęcia. Jedno wiem, dni zleciały jak z bicza strzelił, a rewanż jest już jutro...
Razem z drużyna ćwiczyliśmy po parę godzin. Nie mamy zamiaru tak łatwo się poddać, ba przegrana nie wchodzi w grę.

A co jeżeli nam się nie uda? W pewnym momencie człowiek mimo ciężkiej pracy wątpi. Nie jest w stanie ocenić na co go stać. Życie to niekończąca się przygoda. Porażki, zwycięstwa wszystko co robimy - robimy dla nas. Dlatego musimy dążyć do naszych marzeń, spełniać je by pod koniec naszej wędrówki przez życie iść z podniesiona głową. Wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. Na dworze panowała lekka szarówka. Zastanawiałam się jak to wszystko się potoczy. Z Sasuke na prawdę łapałam dobry kontakt. Chciałabym taki utrzymać bez względu na to jaki będzie koniec. Ale w głębi duszy chcę z nim wygrać. Dla Tenshiego. Chciałabym pokazać mu, że może na mnie liczyć i mogę poprowadzić drużynę do zwycięstwa.
Weszliśmy w bramę. Krótki ciemniejszy korytarz dzielił nas od celu. Temperatura spadała z każdą minutą. Słyszałam głos motywujący przeciwną drużynę. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nogi lekko drżały. Nie chcę go stracić...
Pokazaliśmy się. Na przód naszej drużyny wyszedł Kiba. Oczy naszych przeciwników zwróciły się na bruneta. Wraz z kapitanem.
- Chcę rozpocząć rozmową z kapitanem. - odezwał się Sasuke. Z jednej strony nie mogłam doczekać się jego zdziwionej miny, ale z drugiej...
Wzięłam głęboki oddech, a moje nogi prowadziły mnie przed szereg. Miałam kaptur na głowie. Spojrzałam na Sasuke. Widziałam, że przygląda mi się, ale nie spodziewał się chyba mnie. Ach...miejmy to już za sobą. Zdjęłam kaptur. Spod niego uwolniła się kaskada różowych włosów. Spojrzałam prosto w jego oczy. Zdziwienie ogarnęło całą jego twarz.
- Cześć Sasuke. - dlaczego tylko takie słowa przyszły mi do głowy? Jego przymrużone oczy zwiastowały mocne wiatry.
- Dlatego nie chciałaś ze mną tańczyć? Bo tańczysz z nimi? - spojrzał na mnie spod byka. Ocho zaraz się zacznie. Dlaczego on nie może być ugodowym człowiekiem?
- Tak tańczę z nimi. I widzę, że nie za bardzo ci się to podoba. - moja postawa również uległa zmianie. Panowała cisza tylko my zawieraliśmy głos. Nasi członkowie czekali na nasze polecenia, jednak jak na razie na nic się nie zanosiło.
- Gdybyś tańczyła z nami, mogłabyś nauczyć się o wiele więcej. Na prawdę chcesz tańczyć z nimi?
- Po pierwsze: Przegraliście z nami za pierwszym razem i dopilnuję byście i teraz przegrali. Po drugie: nimi? To są moi przyjaciele i to oni przyczynią się do waszej porażki. - odwróciłam się i machnięciem ręki dałam im znak by zaczynali. Muzyka rozpoczęła się wraz z pierwszymi krokami. Cała "scena" była nasza. Toprocki spowodowały, że drużyna Sasuke stała lekko zdezorientowana, ale wiedziałam jedno nie poddadzą się tak łatwo. Wraz z lekką pomyłką w krokach drużyna Sasuke ruszyła do kontrataku. Dynamiczne kroki z gestykulacją były na wysokim poziomie. Crossover w połączeniu z Hulsterem wyglądały niesamowicie. Dlatego uznałam, że teraz nasza kolej. Ruszyłam na sam przód. 1990, Headspin. Obroty na głowie, na jednej ręce w pozycji wyprostowanej. Słyszałam głos moich kolegów. Dopingowali mnie. Uśmiechnęłam się i zakończyłam bellymillsem. Jest to windmill z przejściem na brzuch. Jego mina mówiła sama za siebie był wkurzony. Nie pozostawił tego bez odezwu. Halo, Flary, wszystkie jego figury były imponujące. Widać, że odziedziczył pasję po starszym bracie. Musiał go podziwiać. To tak jak ja Tenshiego. Tańczyliśmy już dłuższy czas. Każdy zaczął opadać z sił. Jedni tańczyli wolniej, inni mylili kroki. Tak jak i z mojego zespołu, jak i z Sasuke. Ja i on nie przestawaliśmy. Dawaliśmy z siebie dwieście procent. Po kolejnych minutach zostaliśmy sami na "scenie" Teraz on albo ja. Zaczęliśmy od Freezów. Air Jordan, Baby Freeze Open, Ninja Freez. W życiu jak w tańcu - każdy krok ma znaczenie. Nie mogłam pokazać mu, że i ja jestem już u kresu wytrzymałości. Po tych wszystkich słowach, które mu powiedziałam, nie mogę przegrać. Taniec to mój świat, w którym zostawiam wszystkie swe smutki i odcinam się od rzeczywistości. To jest coś w czym jestem na prawdę dobra. Tak jak ekstaza umożliwia przekraczanie własnych granic, tak taniec jest sposobem unoszenia się w przestrzeni. Spojrzałam na Sasuke raz jeszcze. Był skupiony na swoich krokach, a ja pomyślałam, że rusza się jak Bóg. Przypomniał mi się moment naszego pierwszego tańca. Na dyskotece. Chciałam mu wtedy pokazać, że nie jest najlepszym tancerzem w domu Naruto, ale wtedy też chciałam z nim zatańczyć...bo chciałam. To jest bardziej skomplikowane niż wygląda. Spojrzałam w jego oczy. On zrobił to samo. Nasze ruchy były tak płynne i zgrane ze sobą, że ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że to wszystko jest zaplanowane. Ale tak nie było. Widziałam jak Sasuke w jednym momencie odskoczył. Ja zrobiłam to samo. Zaczęliśmy biec do siebie i w ostatnim momencie stanęliśmy na przeciwko siebie. Muzyka ucichła. Inni nie spuszczali z nas wzroku. Nasze ciężkie oddechy zgrywały się ze sobą. Nasze ciała chciały odpoczynku i wyraźnie to akcentowały. Nadal nie wiemy kto wygrał.
- I co? - postanowiłam zadać to pytanie pierwsza. W moich myślach przewijały się nikłe uśmiechy Sasuke. Nikt ich pewnie nie dostrzegał, ale ja owszem. Zamiast jego głosu usłyszałam głos Kiby.
- Uważam, że kolejny rewanż nie ma sensu. I tak żadne z was się nie podda. - w tym samym momencie usłyszałam mruknięcie bruneta.
- Nie chętnie, ale przyznaję mu rację. - spojrzałam na niego z niemałym zdziwieniem w oczach. - Jednak, remis to nie wygrana, ale i nie przegrana. - no fakt tu ma racje.
- No to co robimy? - poszło pytanie z tłumu. W tej chwili poczułam, że muszę zrobić coś szalonego, bo może to mieć pozytywne skutki. A, że ja zawsze słucham swojej intuicji to...
- Może utworzymy jedną grupę? - tak o tym mówiłam. Szalone co nie? Wzrok wszystkich utkwił na mnie. Niskiej, spoconej, kudłatej dziewczynie, która rzuca (nie)realne propozycje. No, ale czy to jest zły pomysł? Nikt z nas nie wygra tego rewanżu. Ja a tym bardziej Sasuke - mowa o jego męskiej dumie nie odpuści. Ale czy przyłączając się do wrogiej drużyny to nie to samo? Wyciągnęłam do niego rękę. Sasuke spojrzał na moją dłoń, potem spojrzeniem obrzucił swoja drużynę i moją.
- Nie wydaje mi się, aby wasz wcześniejszy kapitan był zadowolony. - odparł na jednym wdechu. Postanowiłam powiedzieć jedno zdanie godnego przywódcy ( chyba )
- Tenschi wyjechał. Nie ma go tu z nami. Gdyby był poszło by łatwiej. Więc to ja jestem kapitanem i on nie ma nic do powiedzenia. - uśmiechnęłam się. Nie wiem dlaczego. Poczułam, że powinnam to zrobić. Wzrok Sasuke spoczął na mnie. Bacznie mnie obserwował. Minęło trochę czasu, ale poczułam to. Uścisk dłoni. Nie wierzę, że to się stało! Postanowiłam zrobić kolejny niemożliwy czyn. Z radości rzuciłam mu się na szyję. Nie spodziewał się tego. Razem upadliśmy na ziemię. Inni członkowie naszych zespołów podchodzili do siebie, ale najpierw musieli się z nas zaśmiać. No bo jakby inaczej.
- Masz szczęście już ręka zaczynała mi powoli mdleć. - usiadłam na nim, a on leżał na ziemi. On tylko przekręcił oczami i ...uśmiechnął się! Tak prawdziwie i na dłużej. Nie mogłam się napatrzeć. W jednej chwili zdałam sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy. Podoba mi się Sasuke Uchiha.
- Powinieneś częściej się uśmiechać, do twarzy ci z nim. - teraz to ja się zaśmiałam. Chciałam z niego zejść, ale w tym samem momencie poczułam jak jego dłoń ciągnie mnie z powrotem w dół. Jednak tym razem wylądowałam trochę inaczej. Nasze usta się spotkały. Nie mogę uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło. Jego pocałunek był taki namiętny. Oddałam go, nie musiał długo czekać. Trwał krótko, ale wiedziałam, że tak prędko tego nie zapomnę. Z tego wszystkiego nie mogłam wydusić ani słowa.
- Długo na to czekałem. - powiedział mi do ucha. Przyjemne dreszcze przeszły przez moje ciało. Uśmiechnęłam się i dałam mu pstryczka w nos. Nie mogłam się oprzeć. Jego mina jak u małego dziecka. Wstałam z niego i podałam mu rękę on przyjął ją i razem z resztą grupy zaczęliśmy się poznawać.

Tego samego dnia spotkałam się z Sasuke w parku. Długo rozmawialiśmy, o tańcu, pasjach, życiu i o naszym pocałunku włącznie. Długo na to czekałem... Te słowa zapadły w mojej pamięci. Byłam lekko onieśmielona, ale radość zdecydowanie przeważa w tym zestawieniu. Muszę jeszcze dodać jedną, małą ale istotną rzecz. Podczas spaceru chwycił mnie za rękę. Pozwoliłam mu ją trzymać. Było to bardzo miłe uczucie. Jakby dotykały cię skrzydła motyla. Byłam szczęśliwa.
Szliśmy w cieniu. Słabe światło dawały tylko lampy, które były daleko od siebie. Z daleka ujrzeliśmy ławkę, postanowiliśmy tam usiąść.
- Nie sądzisz, że to piękny widok?  - zapytałam. Mnie osobiście urzekał. - Oczywiście ja miałam na myśli jego oblicze. Miałam nieodparte wrażenie jakbym rozmawiała z innym człowiekiem. Ten uśmiech wydawał się taki naturalny, jakby robił to setki razy, oboje wiemy, że to nie prawda.
- Tak, ty też jesteś piękna. - zarumieniłam się, gdy usłyszałam te słowa. Chyba zrozumiał moją przenośnie. Schowałam nos w szal, który owijał moją szyję. Zapadł na chwilę moment ciszy. Trwaliśmy tak parę minut. Wsłuchiwałam się w wieczorny poryw wiatru, w odgłosy natury, jednak po chwili dane mi było usłyszeć jego głos.
- Wiesz, kiedy po raz pierwszy cię ujrzałem wiedziałem, że moje życie tutaj nie będzie nudne.
- Podjąłeś ciekawy temat. Co ty tutaj tak właściwie robisz? Oprócz rewanżu i drużyny co cię tu trzyma? Mieszkałeś w innym mieście niedaleko.
- Tutaj mam bliżej do wszystkiego i mogę cię częściej widywać. - mów do mnie jeszcze. - Kiedy tańczyłem z tobą na imprezie poczułem, że to jest to. Wiedziałem, że muszę z tobą tańczyć.  Ty tak jak ja czujesz taniec swoim sercem i duszą. Widać to po twoich ruchach i emocjach jakie okazujesz swojemu partnerowi, a wtedy pokazałaś mi zawziętość. I to mnie urzekło. Twoja szczerość. - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Faktycznie na imprezie musiałam ci pokazać kto tu rządzi. - moje nieskromne oblicze w końcu się odezwało. Zaśmiałam się na sam koniec. Po mojej wypowiedzi milczeliśmy. Znowu. Wpatrywaliśmy się w siebie, ja uległam po chwili i spuściłam wzrok. Jednak po chwili poczułam jak ręka Sasuke chwyta delikatnie mój podbródek. Musiałam wglądać jak wystraszone dziecko, bo jego mina wyrażała lekkie rozbawienie najwidoczniej moja osobą. Lecz to nie trwało długo. Poczułam muśnięcie jego warg. Pod wpływem impulsu moje dłonie powędrowały na jego policzki. Pocałunek przestał być delikatny. Iskra przemieniła się w żywy ogień. Nie przejmowała się tym, że ktoś może przejść obok nich. Liczyła się tylko ta chwila. Po chwili jednak jego pocałunki zaczęły stopniowo maleć. Wiedziałam, że nie czas i nie miejsce na to. Poczułam jak wewnętrzna część mnie została rozbudzona i niezadowolona.
- Odprowadzę cię. - pokiwałam tylko lekko głową i ruszyliśmy w stronę mojego domu.  
 
Tak ten dzień zdecydowanie mogę uznać za szalony. Wiem, że łączą mnie z Sasuke głębsze relacje, ale czy mogę się uznać za jego...dziewczynę?  Musiałam się poradzić z ekspertami w tej dziedzinie. 
- No oczywiście, że jesteś jego dziewczyną! - usłyszałam w słuchawce głos Nami.
- Angie, znowu urządzacie sobie nockę beze mnie? - odparłam lekko zawiedziona.
- Nie chciałyśmy ci przeszkadzać, miałaś ważną rozgrywkę w tańcu. A w ogóle i jak poszło?
- Może wpadnę do ciebie i tam wam wszystko opowiem?
- Dobra, czekamy.
30 minut później...  
- (...) I wtedy mnie pocałował. - skończyłam wygłaszać swój monolog. Dziewczyny siedziały w jednym miejscu a ich buzie otwierane były do nienaturalnych rozmiarów. Pierwsza otrząsnęła się Nami.
- Hm...nie można zaprzeczyć, że coś was łączy. Ale z kolei oficjalnie nie poprosił cię o chodzenie prawda?
- Prawda. - no tak...nie wypowiedział trzech istotnych słów. " Będziesz moją dziewczyną? "
- Nami jesteś staroświecka. Ty już całowałaś się z Naruto i uprawialiście seks a i tak nie chodziliście ze sobą. Mamy XXI wiek. - Nami na jej wypowiedź zrobiła się czerwona. Sama już nie wiedziałam co z tym wszystkim mam zrobić.
- Może zrobisz tak jak ja? Zobaczysz jutro w szkole. Będziesz obserwowała jego postawę wobec ciebie. - to była mądra myśl.
- Tyle, że nie licz, że rzuci ci się na szyje tak jak zrobił to Naruto. Oni są całkowicie inni. - powiedz coś czego nie wiem... Pogadałyśmy jeszcze i poszłyśmy spać.

Stałyśmy z dziewczynami przed szkołą. Czekałyśmy na Naruto. Chwilę później widziałyśmy jego uśmiechniętą twarz, ale obok niego szedł Sasuke. Moje serce odruchowo przyśpieszyło swój bieg. Naruto podszedł do Nami i przywitał się z nią czule. Sasuke podszedł tylko do nas ale nic nie powiedział. Zmartwiłam się. Stałam lekko przybita, ale dzwonek na lekcje pobudził moje nogi do działania. Lekcja minęła mi w zastraszająco szybkim tempie. Wychodziłam ostatnia z sali. Nie chciałam myśleć o tym dlaczego Sasuke nie chciał niczego po sobie pokazać. Zostałam gwałtownie wyrwana z moich myśli, bo poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Ten korytarz był niemal pusty. Byłam zaskoczona, nie kontaktowałam przez chwilę. Nagle, gdy skręciliśmy w korytarz odzyskałam zdolność myślenia. Spojrzałam przed siebie...wyrwałam się.
- Dlaczego mnie tutaj prowadzisz? - Nie usłyszałam odpowiedzi tylko poczułam jak moje usta milkną w błogiej ciszy. Chciałam tego, pragnęłam, ale nie zrobił tego czego oczekiwałam. Przestałam oddawać pocałunki, po chwili i on przestał.
- Coś nie tak? - zapytał mnie. Nie...wczoraj się całowaliśmy, mówiłeś mi te wszystkie ckliwe teksty, zabrałeś mnie na spacer i odprowadziłeś pod sam dom, a dziś nic. Nie nic się nie dzieje...wszystko jest jak w najlepszym porządku. Daje się wyczuć sarkazm? Mam nadzieję.- Sasuke, kim ja dla ciebie jestem? - postanowiłam wyłożyć karty na wierzch. Nie odpowiedział. - Jeżeli masz zamiar traktować mnie jako swoją koleżankę do spraw seksualnych, to mówię od razu nie licz na nic. Nie mam zamiaru robić czegoś...  - nie dokończyłam. Jeden, krótki, ale gorący pocałunek.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna, Sakura. - spojrzał na mnie. Chyba widział moją niepewność. Zaśmiał się. - Mam ci to udowodnić? - nie czekając na moją odpowiedź, chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z bocznego korytarza na główny. Cały czas trzymał moją rękę. Nie obyło się bez spojrzeń innych i gadania za plecami. Szłam jak szara myszka. Sama stwierdzam, że to do mnie nie podobne, ale tym razem obecna sytuacja...nie pozwalała mi na inne zachowanie. Wyszliśmy na dziedziniec szkoły. Przy drzewie czekali nasi przyjaciele. Czekałam tylko na ich spojrzenia. Pochwyciłam wzrok An, potem Nami. Uśmiechały się. Ostatnim gapiem był Naruto, który zrobił coś na miarę jego możliwości.
- Co to ma być?! - krzyknął, że cała szkoła spokojnie mogłaby go usłyszeć. Wskazał palcem na nasze splecione dłonie. Złapał się za głowę.
- Nie ja nie rozumiem, ten świat zmierza w złym kierunku. - chyba nie załapał sytuacji.
- Tak ja i Sakura jesteśmy razem. - na uwieńczenie tych słów, Sasuke podarował mi delikatny pocałunek w policzek. Zarumieniłam się. Naruto spoglądał to na nas to na nasze dłonie.
- Zaraz...to ja modliłem się byście wytrzymali do pierwszego semestru razem na biologii, szykowałem bunkier na wypadek wojny, kupiłem nawet zapas ramenu, a wy mi mówicie, że jesteście razem?!
- Y tak? - co miałam powiedzieć? Naruto zrobił minę jakby myślał, wszyscy wiemy, że udawał.
- To dziś po szkole ramen u mnie! Trzeba to uczcić!
- Wybacz Naruto, ale dziś po szkole nie możemy, jesteśmy zajęci. - Na prawdę?
- Ech szkoda, to zjem z dziewczynami. - biedak więcej ramenu dla ciebie.

Po zajęciach udałam się z Sasuke na parking. Wsiedliśmy do samochodu. Nie wiedziałam gdzie mnie zabiera. Ale po chwili poznałam drogę. Ulica Wiśniowa. Na sentymenty ci się zebrało Sasuke?
- Co tutaj robimy? - zapytałam.
- Musimy się z kimś spotkać. - Już niedługo potem wiedziałam o kogo chodzi...
- Itachi?! - jego spodziewałam się najmniej. Co ja mam do rozmowy braci? Zdziwiłam się widząc go tutaj. Z tego co wiem pozostawił drużynę Sasuke.
- Witaj Sakura, dawno się nie widzieliśmy. - pokiwałam głową. Czekałam co ma do powiedzenia.
- Zanim zacznę musimy poczekać na jeszcze jedną ważną osobę. Czekaliśmy parę minut.
- Przepraszam za spóźnienie. - ten głos...co tu się dzieje? Odwróciłam się. W moją stronę szedł Tenshi. Przecież on miał być w Stanach. Nie rozumiem...
- Co ty tutaj robisz Tenshi?
- Cześć Sakura. Tylko się nie wściekaj proszę. - uniósł ręce w geście obrony.
- Skoro jesteśmy już wszyscy to musimy wam coś powiedzieć. - głos znów zabrał starszy Uchiha.  - Razem z Tenshim wcale nie jesteśmy wrogami jak wam się wydawało cały ten czas. Jesteśmy przyjaciółmi. - okej...to się zdziwiłam. Sasuke jak widać też o niczym nie wiedział. - Przekazaliśmy wam drużyny, ponieważ oboje dostaliśmy się do najlepszego studia tanecznego w Nowym Yorku. Na ten sam wydział. - stałam i nie mogłam niczego powiedzieć.
- Ale po co ta cała szopka? Nie rozumiem, nie mogliście załatwić tego inaczej? - Sasuke zadawał pytania.
- Dokładnie. Tenshi nie miałeś być w Stanach?
- Wybacz Sakura musiałem coś wymyślić byś przejęła drużynę.
- Nie mogłeś po prostu na spokojnie mi tego wszystkiego powiedzieć?
- Gdybym to zrobił nie przejęłabyś ekipy. Znalazłabyś tysiąc innych powodów by się wymknąć. Hm...ma rację.
- Wcale nie prawda!
- Sakura, dobrze wiesz, że prawda. - jego wzrok...mówi wszystko.
- Okej, okej prawda. - podniosłam ręce w akcie desperacji.
- Ale widzimy, że zrobiliście rewolucje w ekipach, dobrze zrobiliście. Teraz na sto procent wygracie krajowe.
- Czyli, kiedy wylatujecie? - istotne pytanie...
- Samolot mamy za dwie godziny. - co? już?
- Ale jak to? Tenshi...kiedy ja cię zobaczę? - łzy zaczęły wzbierać mi się w oczach. Nie bacząc na nich podbiegłam i przytuliłam go.
- Nie przejmuj się mała, daj mi cztery lata. Będę cię odwiedzał, a teraz przynajmniej jestem spokojny o twoje bezpieczeństwo. - ostatnie kilka słów wypowiedział mi na ucho. Wiedziałam o co chodzi. Kiwnęłam głową.
- Powodzenia. Wiem, że razem będziecie najlepsi. - uśmiechnęłam się. Sasuke również pożegnał się z bratem.
- Na nas już pora. Musimy jeszcze dojechać na lotnisko. Sakura zajmij się moim bratem a jak coś to wiesz...- zaśmiał się pokazując zabawne gesty. Wiedzieli o nas? Nie ważne, teraz istotne jest to, że mojego przyjaciela będę widywała najrzadziej w życiu. Zanim wsiedli do samochodu krzyknęłam jeszcze.
- Gdy wrócicie wracacie do zespołu! Słyszycie mnie? Tutaj jest wasz dom! - łzy zaczęły cisnąć mi się z powrotem do oczu. Sasuke objął mnie ramieniem. Gdy odjechali zostaliśmy jeszcze chwilę a potem odjechaliśmy. Podwiózł mnie pod sam dom...

4 lata później...
Zdobyliśmy krajowe. Możemy nazwać siebie mistrzami. Skończyliśmy liceum. Nawet nie wiecie jakie mieliśmy szczęście w życiu. W Tokio zostały utworzone studia o kierunku tanecznym. Razem z Sasuke dostaliśmy propozycję kształcenia się tam. Od razu przyjęliśmy ofertę. Nami i Angie wybrały inny kierunek studiów. Artystyczne. Brakuje mi ich, ale codziennie rozmawiamy przez telefon. Naruto poszedł na inne studia, ale do tego samego miasta. Blondyn nadal wiąże przyszłość ze sportem i...Nami. Zaręczyli się. Wiedziałam, że to będzie coś co przetrwa do końca. Angie zaczęła spotykać się z Jekiem. Ciekawe czy coś z tego będzie, koleś wydaje się być miły. Nasze zajęcia dzisiaj kończyły się o osiemnastej. Jestem padnięta. Mieszkam razem z Sasuke. Uparł się, żebym zamieszkała w jego domu. Weszłam do środka, pierwsze swoje kroki skierowałam do kuchni. W środku czekała na mnie największa niespodzianka życia.
- Wszystkiego Najlepszego Sakura! - nie mogła uwierzyć w to co widzę. Wszyscy moi przyjaciele, tutaj. W naszym mieszkaniu. Angie, Nami, Naruto, Sasuke, nawet Itachi i Tenschi! Nie wiedziałam co mam zrobić. Stop wiedziałam - popłakałam się jak dziecko. Odśpiewany sto lat sprawił mi największą radość. Itachi i Tenshi wrócili ze studiów. Dostali pracę w profesjonalnym studio tanecznym. Ale tańczą nadal w naszym zespole. Coś czuję, że szykuję się długi weekend... Cieszę się, że mam tak wspaniałych przyjaciół.

* Jednopartówka zawiera pojedyncze inspiracje z poszczególnych stron internetowych/książek.

Od Autorki: Chyba muszę was przeprosić za moją długa nieobecność. I jestem prawie pewna, że nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Dlaczego prawie? Ponieważ mam przygotowane usprawiedliwienie :)
Nauka i szczerze brak chęci. Przez pewien okres czasu straciłam całkowicie ochotę na pisanie, a brak czasu nie pomagał mi w tym wcale. Do tego Ewcia trenuje w ekstraklasie <chwali się> xD I kończy treningi o 19.00 czasu miejscowego. Wybaczcie rozszerzona geografia daje się we znaki. Ale wracając. Z tego wszystkiego nie pamiętam czy mówiłam czy chciałam zrobić niespodziankę NAMI za to, że umieściła moją osobę w swoim opowiadaniu. Moje podziękowania - przepraszam, że tak długo czekałaś. Ale mam nadzieję, że się podobało. Umieściłam tutaj jeszcze postać mojej BFF ANGIE obiecałam, że kiedyś cię opiszę? Obiecałam :3 Jeszcze raz gomen za moją nieobecność, ale nie wiem kiedy dodam kolejną notkę. Możliwe...a nawet nie chce mówić bo na prawdę nie wiem. Czekam na wasze opinie mordki! <3

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   

5 komentarzy:

  1. Ojeeej *-* Kurczę nie wiem co mam Ci napisać, bo totalnie mnie zagięło ! To było świetne, nie spodziewałam się tego ;o to byla miła niespodzianka ! :* Taak bardzo Ci Dziękuje, cały czas uśmiecham się ^^ Ah Nami i Naruto...*__* ojeje tak bardzo słodko :o :D Na początku gdy zaczęłam czytać i pojawiło się imię "Nami" od razu przeczytałam jeszcze raz to zdanie bo myślałam, że przewidziało mi się to ! *__* Ale jednak nie ! to było cuudne ! Czy mówiłam Ci już, że jesteś genialna? aaa Dziękuuuuje ! <333 ;**** Czekam na kolejną notkę, o więcej pogadamy na gg :) ^,^ Pozdrawiaaam ! <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah no pisałam już wcześniej tą jednopartówkę, ale miałam zastój i ją odstawiłam, ale spięłam pośladki i jest :D
      Cieszę się, że ci się podoba i efekt zaskoczenia był zamierzony :3

      Usuń
  2. Rany jak ciebie tutaj dawno nie bylo. Zagladalam tutaj prawie codziennie i nie moglam sie doczekac kolejnej notki. Wchodze tutaj dzisiaj z nadzieja a tu prosze! Jest! Nawet nie wiesz jaka jestem uradowana. Ciesze sie ze wrocilas :) Jednopartowka bardzo mi sie podobala i widac ze piszesz coraz lepiej. A wiesz czytalam ostatnio jednopartowki Jusi i stwierdzam ze piszesz lepiej od niej. Jak dla mie oczywiscie. Widac ze sie rozwijasz. Cala koncowa bitwa mi sie podobala. Tenshi musi byc na serio slodki <3 no to tyle czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie ze ci sie spodobalo :). Narazie mysle nad kolejna notka ale nie wiem iedy zrealizuje ten pomysl :D

      Usuń
  3. Zainteresował mnie twój blog i podpowiem: zdobyłaś nową czytelniczkę. :D Świetny rozdział, mam nadzieję, że wkrótce zapiszesz coś nowego bo czekam z niecierpliwością! ;) Podoba mi się bardzo twój styl pisania. Dzięki tobie wiem, nad czym powinnam popracować u siebie. Trzymam kciuki za kolejny oneshot i zapraszam na nowości do siebie: www.oneshotowskie-opowiadania.blogspot.com !! ;*

    OdpowiedzUsuń

LAYOUT BY OKEYLA